Dycha. Najlepsze numery czerwca 24

Nigdy bym nie uwierzył, że Wzgórze Ya-Pa-3 dojdzie od skandowania grepsów pod boom-bap w połowie lat 90. do dojrzałego przekazu podawanego na luzie pod bogatą, harmonijną produkcję z soulowym refrenem Jareckiego. Brawo Borixon i Wojtas za luz, uśmiech i życiową mądrość (Byłem młody, nieśmiertelny, ale to był blef), BRK i Moo Latte – dzięki za vibe. W czerwcu w polskim rapie nie było singlowo nic lepszego niż „Bezcenne słowa”.

Do puli weteranów dorzucam wrocławianina Jota, który często wydaje się produkować i rapować jeden numer, ale „Na fali” znowu niesie styl, słońce, pogodę ducha, znowu się udało. Uciekam jednak do młodych. Szczecińska, zaledwie 16-letnia Queenkutee to ujmujący, prostolinijny rap z własną melodią słowa i bitem (8 H A N U II) wpół drogi między radiem a Dilated Peoples. BeCeKa nagrał chyba najlepszy numer w swoim życiu, w czym na pewno zasługa Magiery, który implementuje jersey club na swoich warunkach, pcha go w mrok, intensywność stylu rapera gra z tymi podkładem. Ale są tu też słowa, za które można złapać.

À propos słów, to Rów Babicze w swoim drillowo-burzowym „Graben” pastiszu krzyczy do muzyki 4money strasznie, niemniej to mnóstwo zręcznych wersów. Humor bywa różny, choć parsknąłem wiele razy, np. przy Tylu oddanych ziomków nie widział parapet pod oknem życia, ale też przy Ta cecha tu nie siedzi, tak się pisze historia. Śliwa we „Wracam na rewir” to nie snajperskie skill shots, to ogień zaporowy, pięć minut faszerowania bitu ANTISOCIAL bez błędów, pauz i poprawek. Poznaniak ustrzelił Smolastego i Blachę 2115, Harpia (Bartek Koko i Plako Wajber na podkładach Siódmego) zdejmuje w „Baggy” White’a 2115 i B.R.O. Muzycznie jest surowiej, ze szczyptą abstrakcji, ale panowie by się ze Śliwą dogadali.

Nieśmiało można chyba ogłaszać powrót BonSoul do formy, „Spadały gwiazdy” nie brzmi w końcu jak na oparach, bo już trzeba. Wraca analogowy, nostalgiczny klimat, jest lekko i gorzko zarazem. Ani chemii, ani zgryźliwości, ani podkreślania swojego statusu nie brakuje Madzie i Bryndalowi w „Not funny”. Milcz, jak miauczą, daj im drapać wieloznaczności, wczepiać się w drumlessową kompozycję Qzyna.

Na koniec zostaje rapersko-producencki duet Woytak/Dziunek, którego epkę „#SLOMO” sytuuję w czołówce najprzyjemniejszych polskich wydawnictw tego (słabego niestety jak na razie) roku. „Next time” to tak naprawę dzieło zbiorowe, gdzie liryczny dęciak Jakubiaka, osiadający spokojnie refren Spinache’a, anielski, uzupełniający wokal Lasieckiej i wieńczący skrecz DJ-a Wolnego Słuchacza zapewniają harmonię i odpoczynek.

Może jeszcze słowo o nieobecnych. W „Bańce” Meek, Oh Why? pokazuje, że stale rozwija się i indywidualizuje jako raper, a Gibbs – że nie ogranicza się do pchania w eter kolejnej porcji cukru w bliźniaczych refrenach i bitach. W „Dzwoni do mnie” Paweł Bokun ztj. Bocconi odbiera od Włodzimierza Cimoszewicza i daje świadectwo absolutnie oryginalnego poczucia humoru. Niestety nagrania nie ma na YouTube.