Po pierwsze dla Warszawy, po drugie dla klubu. Deobson wybiera „Kierunkowy”
– Możesz napisać, że kibol i spiker – śmieje się Deobson, kiedy pytam, jak go przedstawić. Jest zdecydowanie zbyt skromny. Już w 2004 r. wydał płytę z producentem Deną (Elemer, Eldo, Echo), bezpretensjonalny, dobry na lato debiut w obarczanym winą za hiphopolo wydawnictwie UMC. Daniel wrócił dopiero w latach 10., z innym pomysłem na siebie. Przygotował dwa osobiste albumy – produkowany głównie przez BobAira „Oddycham” (2013) i „Klisze” (2021), o których pisałem w kontekście interesującej relacji z korporacyjnego życia.
Raper z Piastowa właśnie przypomniał o sobie utworem „Kierunkowy”. To numer o… no właśnie, to nie jest oczywiste. Trochę o stolicy, wiadomo. Trochę o tym, że tracimy prywatność, jesteśmy podglądani przez Wielkiego Brata. Do tego dochodzi Legia Warszawa, której Deobson rzeczywiście jest spikerem – jej stadion, jej zawodnicy, bezpośrednia zachęta do kibicowania. Gdzie się to wszystko łączy?
– Dobre pytanie. Miałem ochotę zrobić coś miejskiego, warszawskiego. To miasto i ten klub mają dla mnie szczególne znaczenie, jestem na tym stadionie od 30 lat i cieszę się, że mogę mieć choćby minimalny wkład w to, żeby coraz więcej ludzi pojawiało się na trybunach, ale od razu wiedziałem, że to nie będzie kolejny numer o Legii, bo dwa już napisałem i moim zdaniem temat jest wyczerpany. Chcieliśmy zrobić coś oryginalnego, czego do tej pory żaden klub w Polsce nie zrobił – mówi twórca.
„Kierunkowy” ma dynamicznie montowany, ściśle powiązany z muzyką teledysk Tomasza Sejbuka (LegiaMediaTeam) – to, co widzimy, napędza się nawzajem z tym, co słyszymy, testosteron wzrasta. Ale jeżeli uwolnimy się od obrazów, każdy odbiorca może podłożyć sobie pod teksty historie i obrazy, które sam przeżył albo widział. Raperowi zależało na tej uniwersalności.
Kiedy jednak przyglądamy się wideoklipowi, widzimy kadry z rożnych warszawskich dzielnic i zawodników. Jak robimy rzeczy, to wchodzimy „all in” – powtarzają tekst refrenu piłkarze. Ich wybór jest kontrowersyjny. Wśród bohaterów znalazł się np. Artur Jędrzejczyk, doświadczony, ostro grający stoper, „nagradzany” gwizdami i kartkami na większości ekstraklasowych stadionów, i to pomimo reprezentacyjnego stażu. Albo młody bramkarz Kacper Tobiasz, który z bronienia rzutów karnych robi prowokujący show odbierany w kategoriach braku szacunku dla przeciwnika. Nie brak cudzoziemców – Portugalczyk Josue, pomocnik, jeden z największych talentów widzianych w naszej lidze, nastąpił już na odcisk wielu kolegom po fachu i ma świadomość, że jest w środowisku nielubiany. Hiszpański napastnik Marc Gual dopiero co pojawił się w Warszawie, do której przyszedł z Jagiellonii Białystok, a już się o nim mówi – w kontekście celebrowania bramek (kłopotliwa sytuacja podczas występu Jagi na Ł3), fantazyjnych (i nie zawsze celnych) podań, brawurowych (i nie zawsze skutecznych) dryblingów.
Deobson rozmawiał z Sejbukiem, z którym współpracował już wcześniej przy trzech klipach z ostatniej płyty, i wiedział, kogo oraz dlaczego chce zaprosić. Przyznaje, że niczego mu nie narzucono. I umie swoje wybory uzasadnić.
– Kacper Tobiasz to fantastyczna historia: chłopak z Żylety (fanatyczna trybuna Legii – przyp. MF) staje się kluczowym piłkarzem drużyny. Josue ma charakter, pokazuje, że mu na Wojskowych zależy i bardzo docenia to, co robimy na trybunach. „Jędza” (ksywka Jędrzejczyka – przyp. MF) to „Jędza”! Jest tu od lat i mam nadzieję, że jeszcze nie pójdzie na emeryturę. Patryk Sokołowski to chłopak z Warszawy. Igor Strzałek jest w Legii od 2017 r., kiedy zaczynał w juniorach. Paweł Wszołek jest nie tylko ważny dla zespołu, ale też sympatyczny, wprowadził na plan klipu dużo pozytywnej energii. Gual? Liczymy, że zagości u nas na dobre, wie, że trafił do najmocniejszego klubu w Polsce – opowiada z kibicowskim przekonaniem.
Polski hip-hop uczył kiedyś, żeby się z klubowymi barwami nie afiszować. Wziął się przecież z lat 90., gdzie wojny między kibicami były święte. Branża zna historie, gdy bezrefleksyjne nawiązanie w tekście prowadziło do bójek czy dewastacji w innych miastach, w których popleczników miały zantagonizowane kluby. Raperzy się tego (nawiązań, nie bójek i dewastacji) szybko oduczyli. Nawet dziś, w normalniejszych czasach, starają się unikać wszystkiego, co fanów polaryzuje – polityki, kwestii światopoglądowych, a już zwłaszcza kibicowskich.
– Ja nigdy nie kalkulowałem w tej kwestii, ale też umówmy się, że od lat nie traktuję rapu jako sposobu na życie, nie gram koncertów, nie zarabiam na tym. Lubię od czasu do czasu coś napisać, wejść do studia, później czekać na efekt. Sprawia mi to przyjemność. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że nie muszę się zastanawiać, czy przez to, że tak mocno identyfikuję się z klubem, ktoś powie, że nie będzie słuchał moich numerów. Mam kolegów, którzy też są kibicami, ale nie zrobią takiego numeru czy nie wezmą udziału w projekcie z klubem, bo dostaną za to rykoszetem. Rozumiem ich, bo oni z tego żyją i mogą sporo stracić – wyjaśnia Deobson.
„Kierunkowy” powstał na bicie Worka. To wzięty producent, w samym 2023 r. na jego podkładach rapował m.in. Oki, Kaz Bałagane, Paluch ze Słoniem, Janusz Walczuk i asster. Przysłał bohaterowi artykułu paczkę bitów, a jeden z nich od razu zainspirował go do pisania. I nic dziwnego, to ulica i klub (tym razem chodzi o miejsce do tańca) w mocnym, rozpędzonym połączeniu.
Utwór jest idealny do dopingowania Legii, która już jutro (10 sierpnia) o godz. 19 zagra u siebie na Łazienkowskiej z Austrią Wiedeń. To pierwszy z dwumeczu w ramach Ligi Konferencji Europy. Tego samego dnia w tych samych eliminacjach (choć godzinę później) gra największy obecnie rywal warszawiaków Lech Poznań – będzie mierzył się ze słowacką Trnavą. Dziś o 20 z belgijskim Gentem zmaga się na wyjeździe dawna zgoda Wojskowych – Pogoń Szczecin. Wczoraj zaś panujący mistrz Raków Częstochowa wykonał krok w stronę Ligi Mistrzów, wygrywając 2:1 z cypryjskim Arisem. Wszystkie drużyny walczą o współczynnik Polski, który wiele może ułatwić w kontekście przyszłych pucharów. Dochody z nich są kluczowe dla drużyn. A drużyny, ośrodki lokalnej dumy, są kluczowe dla kibiców takich jak Deobson.
– Nie pojawiam w klipie do mojego utworu i jest to świadoma decyzja. Rozważaliśmy, żeby było jedno ujęcie na koniec, ale ostatecznie oddaliśmy ten teledysk Warszawie i piłkarzom – mówi twórca. Jestem przekonany, że w zamian za fazę grupową oddałby każde wyświetlenie pod swoim dziełem.