Po Siódme – rób instrumentalny hip-hop (recenzja)

Siedem rzeczy, z którymi warto kojarzyć Siódmego, warszawskiego producenta i rapera? Solowy „Fundament” z 2009 r., a na nim m.in. Kixnare, Hades, Numer Raz i… dość nieoczekiwany zagraniczny gość, Wordsmith. O rok późniejsza Echinacea, czyli nowe, poszerzone wcielenie staroszkolnego składu Echo. Wydana w 2015 r. nakładem Prosto, gwiazdorsko obsadzona płyta producencka duetu Noize From Dust, który Siódmy współtworzył z Worstcasem. „Lot 1.7” – krążek z raperem Parzelem, pierwsza oficjalna produkcja labelu Under The Top z 2018 r. Potem – żeby już nie dłubać w archiwaliach – rzeczy zeszłoroczne: produkcja dla Kosiego (z JWP/BC warszawiak współpracuje regularnie) i epka z Koko, do której niedługo jeszcze wrócę z innej okazji. I na sam koniec gorący album instrumentalny „Solar System”.

Hip-hop bez słów to – niestety – dla wielu wciąż pół-produkt albo ekstrawagancja. Te dyskusje powinny ustać jeszcze w latach 90., przy okazji tego, co robił Shadow, El-P czy Krush, ale nad Wisłą trwają. Ani z tego sławy, ani pieniędzy, niemniej Siódmy ma tego świadomość. A jednak woli odrzucać komercyjne propozycje i robić to, co sprawia mu przyjemność, zwłaszcza jeśli fani dopytują. W tym wypadku kosmiczną muzykę cementowaną konceptem. Ten jest niejednoznaczny – podtytuły w nawiasach sugerują, że nie chodzi tylko o ciała niebieskie. „Podróż w poszukiwaniu lepszego miejsca” – podpowiada sam zainteresowany. Taka ku nowym odczuciom i nowej nadziei. Ale też zachęca, żeby tworzyć swoje własne interpretacje. Przecież z jakiegoś powodu w nagraniach wersami tego nie wytłumaczył.

Nie czuć braku zwrotek. Otrzymujemy mnóstwo świetnie niosących, nieprzekombinowanych bębnów i sampli (jest z nich tu właściwie wszystko poza basem). Dwa pierwsze kawałki to czysta przyjemność, dużo melodii, kiwania głową, zerowy próg wejścia. Wraz z lotem na Marsa („Red Sand”) odlot robi się dalszy, płyta abstrakcyjnieje. Wenus można już odebrać jako wrogie i chłodne. Z kolei „Stardust” znowu pozwala wydawnictwu złapać oddech. I tak to będzie sobie falować, przy czym naprawdę rekomenduję pozostanie do końca podróży. Znajdujący się blisko finału „Kuiper belt” z migotaniem sampli i gęstym werblem to jeden z moich faworytów. Zresztą słabych punktów nie ma, tak jak i brak większych niespodzianek. Nacisk kładziony był na spójność.

Siódmy chciał spróbować czegoś nowego, a zarazem nie wszcząć w swojej dyskografii żadnej rewolucji. Pogodzić sympatię do bardziej kompleksowego hip-hopu z Detroit i sentyment do ambientu. Tego drugiego raczej niewiele, może szkoda, że perkusja tłucze nas miarowo i czasem nie zamilknie. Ale atmosfery z pewnością nie brakuje.

Jeżeli „Solar system” Wam się spodoba, można pójść dalej. O hip-hopie bez słów miałem okazję pisać TUTAJ i TUTAJ, lista nominacji do Polish Hip-Hop Music Awards również powinna być podpowiedzią. Najlepszym miejscem w internecie do dyskusji o instrumentalnym (używa się też słowa „abstrakcyjny”) hh jest grupa The Main Ingredient. Niedawno wybierano tam w tej kategorii płyty roku, głosowanie objęło kilkanaście pozycji. Siódmy przekonuje – w rozmowie i materiałem – że producencko udaje się nam zawstydzić Zachód, choć trzeba w temacie trochę pogrzebać. Zachęcam!