Bywaj 420! Niech 20 kwietnia zieleni się zawsze

20 kwietnia to wyjątkowy dzień dla zwolenników marihuany. Wszystko z powodu ujętej w dacie (choć odwróconej) liczby 420, nawiązującej do grupy uczniów z San Rafael High School, mieszczącej się trochę na północ od San Francisco – tego samego, którego nie odwiedza się bez kwiatów we włosach. Młodzież określająca się mianem „Waldos” jesienią 1971 r. tygodniami przetrząsała las w poszukiwaniu plantacji konopnej, odnośnie do której otrzymała wcześniej wiarygodny cynk. Żakowie spotykali się o godzinie 4:20, zaś nazwa z czasem zaczęła funkcjonować jako kryptonim, najpierw rozeszła się lokalnie, potem poszła w świat.

20 kwietnia to również okropny dzień dla entuzjastów dobrego rapu w Polsce. Raperzy i raperki uznali za stosowne dręczyć publiczność okazjonalnymi utworami. Dwa lata temu męczyliśmy się z „420” TPS-a, rok temu był okropny kawałek Wac Toja z Trill Pemem i jeszcze gorszy utwór Belmondawg z Liroyem. W 2022 padło na powodowany szczerymi pobudkami i chęcią pomocy, lecz niestety absolutnie nienadający się do słuchania pseudojamajski wykwit Maty (tu jako Skute Bobo) i Young Leosi oraz całkiem niezły na szczęście remix Proceente i Łysonżiego.

O ile artyści rapowi nie raz i nie dwa mogliby mieć więcej oleju w głowie – niekoniecznie konopnego – to nie da się ukryć, że marihuana od lat 90. do teraz z powodzeniem działa jako nieformalny element kultury hip-hopowej. Twórcy dojrzewają, starzeją się, a sativa bywa im inspiracją, relaksem, ale też pozwalającym przetrwać lekarstwem. I o tym wszystkim będę starał się poniżej przekonać.

Co proponuję? Playlistę złożoną z 42,0 utworów (jak błyskotliwie, prawda?). Zaczynam od debiutu Kalibra 44 z 1996 r. Biorąc od ręki „Księgę tajemniczą”, chętnie sięga się po będący wizytówką lat 90. „Plus i minus” Magika, po romantyczną (w tym prawdziwym znaczeniu) „Moją obawę” Joki, po zbiorczą „Psychodelę” z 3-X-Klanem, ale jakoś zapomina się o otwierającym „Nasze mózgi wypełnione są Marią”. Na drugiej płycie polska wariacja w temacie Wu-Tang Clan i Cypress Hill zmieniła, stała się bardziej funky, psychorap ustąpił miejsca hip-hopowi, ale głowy pozostały w dymie, o czym najlepiej świadczy „Film” z lejącą się, unikalną produkcją i surrealną zabawą słowem.

Zależało mi, żeby pokazać, że zapalony w „najntisach” joint był przekazywany kolejnym pokoleniom niczym pałeczka w sztafecie. Tych pokoleń wcale nie trzeba było namawiać! I tak kultowe „Muzyka, blanty i słodycze” Numera Raz i Numera Zero doczekały się wariacji Kixnare‚a na instrumentalnej w przewadze, bardzo ważnej kompilacji „Niewidzialna Nerka”, drugiej części utworu nagranej przez reprezentantów WCK i funkowego P. Unity, a także nawiązania Otsochodzi na bicie Soulpete‚a.

„Palancie – nie wiesz, co ja widzę w blancie / to nie jest tak, że palę gandzię / robię z siebie durnia” – rapował Tede w numerze „Kilkaset słów prawdy” Warszafskiego Deszczu. „Za jointa wyrok w zawiasach, to jest masakra / farmacja plus władza, bardzo śmierdzi ta kwestia / konopia leczy raka – nadal nie ma jej w aptekach” – wyjaśniał 20 lat później Prykson Fisk w „Kilku słowach prawdy” na jazzującym podkładzie AWGS-a (i tu akurat światełko w tunelu, bo marihuana medyczna stała się nad Wisłą faktem). Z kolei Ghettopop, nasza rapowa wersja Kur, kpił w „Giet to top” ze „Zjedz skręta” Hemp Gru, hymnu stonerów czy jak ktoś woli bardziej swojsko – ujarańców. Cóż, i tak duet szyderców obszedł się łaskawiej niż ze Szpakiem.

Tam, gdzie marihuana spotyka się z hip-hopem, tam wcześniej czy później uszu dojdzie charakterystyczny „regałowy” skank. „Bez ciśnień” Zipery i Francuzów z Soundkail doczekało się remiksu Eastwest Rockers, gwiazd drugiej, miejskiej bardzo fali polskiego reggae. Przebojowy „Uciułany giecik” PCP pachnie Amsterdamem i wibruje ragga, zaś karaibski rytm Reda pozwala Ostremu szarżować w „Ja i mój lolo”. Jamajką czuć opolskich żartownisów z Monitora FM (Jahmastaz!) i Okolicznego Elementu, a także tragikomiczną historię Młodego Dzbana, przypominającego, że odloty mogą być zbyt dalekie, jeśli tylko towar nie jest sprawdzony, maksymalnie czysty. Z reggae ściśle powiązani są Gutek z Basem, którzy w „Proteście” z płyty IGS-a dobitnie sformułowali swój bunt – wybrzmiał później niż „Zalegalizować” Wzgórza Ya-Pa-3, nie był poskładany tak doskonale jak „Grube Jointy” Gurala, nie wyciągał na ulicę tak wprost jak „Rusz dupsko na marsz” Soboty i spółki, ale do dziś trudno o głos wyrazistszy.

Socjologowie, słuchając rapu na przestrzeni lat, mogą zaobserwować, że trawka stała się elementem codziennego życia, odpowiednikiem (bądź uzupełnieniem) weekendowego piwa, czymś absolutnie normalnym. To pobrzmiewa w letnich opowieściach PRO8L3Mu i Zetenwupe, ale też tej jesienno-zimowej Okiego. Do tego palenie stało się środkiem uspokajającym, osładzającym jakoś gorycz dorosłego życia, spowalniającym wieczną gonitwę. W „Kominach” Włodiego, „Dymie” O.S.T.R.-a, „Leopoldzie Staffie” Procenta i Małego Esz czy „Handluj z tym” Weny (posłuchajcie, jak sprytnie pogrywa z etnicznym samplem) mamy przecież normalnych, funkcjonalnych obywateli i biznesmenów, a nie dzieciaków pokasłujących przy windach.

Co Włodi trzyma w palcach? Lepiej się nie przypatrywać (zdjęcie z facebookowego profilu artysty)

Otsochodzi i Kuban operują krągłymi, „jointowymi” stylami, ten drugi nie bez powodów zaczął być utożsamiany z odłamem określanym jako „cloud rap”. Ciekawie do zielonego tematu podeszli natomiast twórcy trapowi. W „W T C” Guziora i „Anakinie” Pikersa jest jakiś smutek, udręczenie, ucieczka, outsiderstwo.

W zestawieniu nie zabrakło żartów – „Za las” nawiązuje do internetowego virala,”Suszyć Kruszyć” do ścieżki dźwiękowej „Podróży Pana Kleksa” (RIP Andrzej Korzyński, bez którego nie byłoby muzyki do „Z pamiętnika młodego zielarza”!), „Huana” jest po hiszpańsku, a „Jedziemy po zioło” to nagranie amatorskie, z refrenem, który nie miał prawa się przydarzyć. Ale w gruncie rzeczy sprawa jest poważna. Jak rapuje Wuzet w „Więcej Zieleni”: „W Kanadzie mają Cannabis day / w Holandii Cannabis cup / a w Polsce mamy kilka cel / I wsadzą cię tam, jeśli masz jakiś stuff”.

Dlatego na koniec oddaję głos Mopsowi – świetnemu warsztatowo raperowi i aktywiście konopnemu (odsyłam do weedweek.pl), który w tym roku uraczył nas wraz DJ-em Pete’em albumem „ELOCZTERYDWAZERO”. Temat jest jeden, „Mów o tym głośno / nikt nie powinien być karanym za to, co z ziemi wyrosło” jest na płycie jedenastym przykazaniem.

WSZYSTKIE 42,0 UTWORÓW DO USŁYSZENIA NA PONIŻSZEJ PLAYLIŚCIE: