Od płaczu rymami po Marylę Rodowicz. Ciekawe przypadki Jotuze i Eldo

Mikołajki za chwilę, hiphopowy prezent dla starszych dzieci już teraz. Mowa o dwóch nowych utworach Gramm… no, dwóch dopiero co pokazanych kawałkach Jotuze z Eldo. „Juzek”, przez całe niezbyt bujne artystyczne życie w cieniu rapowego druha, wydał właśnie nakładem StoproRap epkę „202+”. To dobra okazja, by przypomnieć parę rozdziałów z historii pewnego zespołu. Nie śmiem męczyć Was kolejnym tekstem o „Friko”, „Każdy ma chwile” i „Reaktywacji”, dlatego kładę nacisk na te numery, za którymi kryją się najciekawsze historie. A gdzieś w tle przemycę trochę biografii.

Producent J.U.Z.

Na początek jednak oczywistość. Zespół Grammatik funkcjonuje w świadomości słuchaczy przede wszystkim jako trio z Leszkiem Kaźmierczakiem „Eldo”, Marcinem Józwą „Jotuze” i producentem Mikołajem Bugajakiem „NOON-em”. Wszystko dlatego, że oficjalnie debiutowali w 1999 r. za sprawą „EP” (w wersji „plus”), a rozsławiły ich rok późniejsze „Światła miasta”, gdzie raperów było zresztą nominalnie trzech (potem Eldo powie w wywiadzie dla magazynu „Ślizg”, że Ash formalnie nigdy nie był w składzie, a z Jotuze spotkał się na dwóch czy trzech sesjach nagraniowych).

Tymczasem Grammatik było duetem po „Światłach…”, ale i jeszcze przed „EP”. W 1998 r. magazyn Klan przedstawia zespół – Eldo jest wtedy nazywany po prostu Leszkiem, zaś Jotuze zapisuje się jako J.U.Z. i ma być… przyszłym producentem grupy, dla której Szycha z Edytoriału nie ma tylu podkładów, ile chłopaki by chcieli. – Polskie grupy grają jak Kaliber albo jak Molesta, albo jak Trzyha. My byśmy chcieli zrobić coś bardziej od siebie. Kiedy piszemy swoje teksty, to opieramy się na tym, co mamy w głowie. Jest to bardzo osobiste. Dla słuchaczy jest to czasem trudne do zrozumienia, ale to wychodzi na dobre, bo zmuszamy ich do myślenia – wypowiada się Leszek, rozpoczynając wieloletnią tradycję wywiadów irytujących i autodestrukcyjnych. Słowa te na potrzeby publikacji odnotowuje Tytus, ten sam, który założył Asfalt Records. Dzięki jego undergroundowych, kasetowych składankach „Enigma” na światło wychodzi utwór Grammatika – „24h” (oczywiście produkcja Szycha). Po latach sami zainteresowani nie szczędzą mu zasłużonej krytyki.

Płacz po Skalpelu

„EP”, już z NOON-em na pokładzie, początkowo ukazuje się niezależnie w 1998 r. Ciekawa historia wiąże się z zamieszczonym tam utworem „C.H.C.W.D.”, bo o ile Jotuze prawi sobie o błyskach, blaskach i najczarniejszych anegdotach, o tyle Eldo adresuje wersy do zupełnie anonimowego gościa spod klubu Planeta, który nie umiał się zachować względem swojej dziewczyny. Ale jeszcze ciekawsze jest „Płaczę rymami”. Nie dlatego, że Leszek zrobił coś bardziej od Cee-Lo i zaczął zwrotkę, opierając się na tym, co ze swojej głowy wyrzucił lider grupy Goodie Mob w kawałku „The Day After” – nawiązania to sól hip-hopu, niekonsekwencja również. Wszystko z powodu załączonego na „EP+” remiksu. Stworzył go duet Skalpel, twórcy hip-hopu instrumentalnego (wtedy padało też określenie „minimal hip-hop”), którzy od inspirowania się wytwórnią Jazz Fudge szybko doszli do kontraktu w prestiżowym, brytyjskim Ninja Tune.

A teraz uwaga na zależności, bo są przejrzyste jak fabuła serialu „1899”, ale pokazują, jak działała wówczas scena. Skalpel tworzą Cichy i Pudło. „EP+” Grammatika wydaje Blend, wydawnictwo Cichego i Pro. Wywiad z tej okazji publikuje magazyn „Klan”, do którego Pro i Pudło piszą, przeprowadza go ten pierwszy. Niedługo później Cichy nie jest w Blendzie, Pro nie jest w Klanie (wydaje zin Playa), za to Grammatik wychodzi w T1, wydawnictwie właściciela Klanu. Czegoś nie rozumiecie? Jest w tej telenoweli szczęśliwe zakończenie, w 2022 r. Skalpel wydał płytę, a Grammatik dwa nowe numery. Nooo, tak właściwie to gościnne występy Eldo u Jotuze, ale to tak ładnie wygląda zapisane w ten sposób…

Pamiętam, spadli ze schodów

„Światła miasta” nie są specjalnie frapujące. Nie musiały być, to przede wszystkim klimat i rzadka na scenie jakość. Dzieło wieńczy kapitalne „Pamiętam” z Fiszem. „NOON zaproponował mi taki występ. Znałem i ceniłem ich twórczość. Po prostu wpadłem do studia i poszło…” – wspominał Fisz w jednym z wywiadów. „Nie za bardzo też lubię, jak ktoś pisze, że jestem przedstawicielem warszawskiego hip-hopu. A ja chodzę własnymi ścieżkami. Piszą, że to, że tamto, że z jednej strony inteligentny Fisz, a z drugiej strony podwórko. Przecież to nie jest tak, ja po prostu jestem jakąś alternatywą dla tego, co się dzieje. To jest takie żenujące – dodał w drugim.

W „Pamiętam” spotkali się outsiderzy. Fisz był synem Wojciecha Waglewskiego (czym się nie chwalił, ale miasto wiedziało), namalował sobie okładkę płyty, rapował poza bitem o miłościach, słabościach i takich tam nieprawilnych kwestiach. Nie dość, że go chwalono, to jeszcze kosztem reszty (Bartek Winczewski napisał w Machinie, że „Fisz przywraca mu wiarę w sens hip-hopu nad Wisłą”). A Grammatik? Złotousty Eldo, który jak za dotknięciem magicznej różdżki, być może nieintencjonalnie, potrafił sprawić, że ktoś czuł się nie dość mądry, nie dość dobry i do tego jeszcze oceniany. Bezlitosny NOON ze specyficznym poczuciem humoru. Zarzuty o to, że to trip-hop, a nie hip-hop.

Aaaa, jakbyście cofali się wehikułem czasu do 2000 r. i byli z warszawskiego Bemowa, to lepiej nie dogrywać się do ścieżki dźwiękowej dokumentu o rugbystach Arki Gdynia. Nawet w 2022 to nie jest najlepszy pomysł. Nieważne, „Pamiętam” jest dobre, ludzkie, ciepłe i nostalgicznie, pokazuje, że kontrast stylów to dobry pomysł. Kiedy chłopaki z Grammatika podsłuchiwali pod drzwiami w domu u NOON-a, jak Fisz nagrywa w studio na pięterku, to ponoć z wrażenia spadli ze schodów.

O$ka, mamy problem!

Drogi superproducenta, Eldoki i Jotuze się rozeszły, złej krwi jednak nie było. Dowodzi tego zaproszenie Grammatika na produkowaną przez Bugajaka, debiutancką płytę Pezeta – osławioną „Muzykę klasyczną” z 2002 r. Tak często próżny, lecz w rapie serce / Grammatik, Małolat, Pezet, to w nas najszczersze – pada w refrenie „Rap robię”, tymczasem po zapowiedzi zwrotki Jotuze czeka wyłącznie cisza. Perfidia NOON-a polega na tym, że postanowił unieśmiertelnić niesumienność rapera, który wbrew obietnicom nie zdołał dograć się w terminie. Co się jednak odwlecze… Po skromnych 15 latach zwrotka znalazła się na miejscu, dzięki czemu możemy sobie przypomnieć np., że „lajków” rymuje się do „majków”.

O tym, że jest życie bez NOON-a, Grammatik zdał sobie sprawę całkiem szybko. W 2001 r. ukazuje się „K2”, album producencki warszawiaka O$ki, a na nim utwór „Mam problem”. O$ka słynął z robienia bujających, prostych rzeczy na mało wyszukanych samplach, Tede upamiętnił go wersem, że zrobił to jak Kanye i fajnie, ale tym razem producent zaserwował jazzującą melancholię. Piękny bit, ciepłe bębny, w wersach tęsknota. Jotuze zrymuje czasownik, przestawi akcent, ale – patrząc po reakcjach – zapewni też potrzebne ludziom emocje. Może zdissujcie mnie od razu – proponuje Eldo w swoim małym studium odosobnienia.

I wspomniany przed momentem Tede korzysta z uprzejmej propozycji, śląc na samym końcu swojego głośnego debiutu „S.P.O.R.T.” wersy: Masz problem, ale nie masz tego, co ja mam / I nic tobie nie da promocja i reklama / Prawda ta sama będzie, co wtedy była / Ja na froncie gram, a ty na tyłach. Reszta to już historia. Rapowej sceny i Płocka, gdzie obozy Eldo i Tedego walczyły, improwizując na równie słynnej, co budzącej zażenowanie „bitwie płockiej”.

Carlito Glikante

Po „Światłach Miasta” wydarzyła się epka „Reaktywacja” (2004) oraz albumy „3” (2005) i „Podróże” (2007). Najlepiej w tym zestawie broni się pozycja środkowa. „Wiedziałem, że będziemy dalej coś robić, kiedy dwa lata temu, na jesieni, pojechaliśmy razem do Paryża. Na tydzień, ot tak, po prostu. Zadziałała cała atmosfera miasta, zwłaszcza że podeszliśmy do niego od bardzo hiphopowej strony. Poczuliśmy, że jeśli chcemy robić coś razem, to dobrze by było zrobić to teraz. Wcześniej takiej potrzeby nie było. To naturalne, ja robiłem swoje rzeczy, a Juzka nie było, przez trzy lata nagrał jedną zwrotkę na płytę Endefisów. Tu nie trzeba długo opowiadać, jeżeli ktoś przez trzy lata kontakt z mikrofonem ma tylko na koncertach, to trudno myśleć o tym, żeby coś jeszcze z nim stworzyć. Ale usiedliśmy, pogadaliśmy o paru rzeczach, poukładaliśmy to, co trzeba było poukładać” – wraca pamięcią Eldo (wywiad do „Ślizgu”) i jak widać, nie oszczędza kompana.

Największym osiągnięciem płyty jest utwór „Hooker i Gondorff”. Pierwsze skrzypce gra snujący opowieść Leszek, Jotuze przecina refrenem. „Tytuł jest z filmu Żądło. Kupiłem go sobie ostatnio na DVD, świetne kino, kamień milowy kinematografii. Postanowiłem więc napisać coś o bliskich mi postawach w oglądanych filmach i czytanych książkach” – mówi Kaźmierczak. Sprawdziło się, choć dla słuchaczy było ewidentnie trudne do zrozumienia. Kto ma mocne nerwy, może zobaczyć zapis tekstu na portalu Genius. Carlito Brigante z „Życia Carlita” stał się… Carlitem Glikante. Świetna nazwa na meksykańskiego piłkarza ze śląskimi korzeniami. Kim jest Fidgegerald? Scott mam wiedzieć…

Jest Grammatik, nie ma Grammatika

Obaj raperzy mają całkiem długą i interesującą historię pt. „razem, ale osobno”. I Jotuze, i Eldo znaleźli się na płycie HV/NOON w 2014 r., ale w odrębnych numerach. „Taki był plan od początku, nie chcieliśmy mieć utworu jako Grammatik. Poza tym mi zawsze brakowało solowych utworów Juzka, to była fajna okazja, także dla niego. Wcześniej mieliśmy też zamiar nagrania utworu z Ashem, ale choć długo się przymierzał, nic z tego nie wyszło. Za dużo czasu minęło, odkąd ostatni raz to robił” – tłumaczył NOON Dominice Węcławek. W 2018 r. pojawiła się „Moja historia 2” – i tak jak do pierwszej, znanej z „EP” części nie dograł się Jotuze, tak druga jest jego solówką. Z końcem września 2021 gruchnęła informacja o tym, że wydadzą wspólnie swoje płyty, niemniej nie jako Grammatik. Grudzień 2022, albumu Leszka ani widu, ani słychu, jest za to epka kompana, na niej dwa wspólne numery i jeszcze klip do „Life after death”.

Bit Luxona, skrecze Haema, czyli jakość nadal w cenie. Zaczyna nie gospodarz, ale gość. Chwilę po linijce „na aferę” o tym, że polski rap zamienił się w Marylę Rodowicz, padają narzekania na to, że to wszystko działa na zasadzie byle przykuło i byle głośno. Dziwnie się słucha o tym, że żadnych sentymentów i patrzenia za siebie, a jednocześnie patrzy na eksponowane w kadrze stare płyty Grammatik. Najpewniej to ironia. Ale może to po prostu klasyczny Eldo, jak kiedyś, z Jotuze przy boku.