Dycha. Najlepsze rapy listopada 22

To nie był łatwy wybór. Listopad nam przedświątecznie obrodził na tyle, że numerów zebrało się blisko dwadzieścia. W ostatniej chwili rezygnowałem z singli raperki Meggie oraz duetu Kasta x Kabe, choć tu niemiecki sznyt, tam francuski, pięknie by się to połączyło w pisaniu. Wyrzuciłem też w końcu „growy” numer Pezeta i demaskatorski singiel Pękatego ze Smokinem – dopiero co poświęcałem im miejsce, teraz zatem muszą ustąpić.

Zeamsone ze swoim „20 k” utrzymywał się długo, porządnie produkuje, bardzo sprawnie nawija, ale asster płynie jeszcze efektowniej, do tego zdecydowanie lepiej pisze. Szybki, bezczelny, intuicyjnie czytający bit Adimajera – „Nim podejdę do matury” to jest ta młoda Łódź, której kibicuję. A co z młodą, choć coraz starszą Gdynią? Za nic nie mogę się uwolnić od refrenu „Icy Baby” Young Igiego. Legenda dzielni? Może bez przesady, niemniej melodia (zarówno nawijki, jak i podkładu, dzieła 2K z Nejdosem), klimat, ten zimny urok – profeska.

W „21XI” jest jeszcze zimniej, lodowato. Czytelnik napisał mi, że to kwintesencja Polski w listopadzie. Dobrze, że Mada wchodzi jak na łyżwach, bo by go dzieło Miszy (producenckie alter ego Miłego ATZ) mogło skontuzjować. I teraz dla kontrastu „SOS” Louisa Villaina, debitującego własnym longplayem producenta i rapera. To brzmi jak baile funk połączony z drillem, ogień, a LV z przyjacielem Avim mają patent na to, jak go jeszcze rozniecić.

Kolejne dwie pozycje oddaję oryginałom. Hans ulepił w „Sebastian…BACH!” alegorię, lubi to robić, ale słynny, barokowy kompozytor powstający z grobu jako zombie i Abbey Road pod osłoną Delta Force na funkującym bicie Folka to lot daleki nawet jak na niego. Konarski straszy w „Unicorn 8” przyszłością jak PRO8L3M, przy czym wielkomiejską dekadencję wymienia na prozę zwykłego życia, a Lamborghini na tira. Muzyka: Kapitan Łajby.

W „Ziemia jest nasza” Kolapsu (projekt Mioda, producenta Mayora i DJ-a BRK) i w „Magii” Inicjatywy konceptów nie uświadczymy. Osobista, bezpretensjonalna gadka, groove, winyl, mikrofonowa charyzma, u tych drugich nawet beatbox. I wystarczy, hip-hop. Jeśli nie wystarczy, znaczy tyle, że ktoś nie robi tego wystarczająco dobrze i z wystarczającą pasją.

Ostatnie dwa tytuły nie są singlami, wyłuskałem je sobie z płyt, bo uważam, że warto. Biak przedstawia w „Nic mi nie mów” takie studium rozsypki człowieka, że słuchacz czuje się niezręcznie, jakby go podsłuchiwał. Bit Amatowsky’ego to na szczęście sama zręcznosć, klasyka, która nie muli. „Teorie nieważne” Sompa trudno muzycznie zredukować do podkładu, Steve Nash o to zadbał. Dosadność rapu doświadczonego bydgoszczanina uzupełnia lekki, bezobciachowy refren, mądra prostota przekazu idzie w parze z finezją aranżacji. Brawo.

Na zdjęciu otwierającym jest Louis Villain, pochodzi ono z oficjalnego facebookowego profilu artysty. Dziesięć opisywanych utworów do usłyszenia poniżej: