Ziomcy nie chcą nic od nikogo
Miałem wiele pytań po tym, jak toruńscy Ziomcy wypuścili w 2022 r. bardzo udany „HHARMIDERR”, jedną z epek roku. Dotyczyły głównie przyszłości tej ekipy. Czy cieplarniany efekt komplementów nie sprawi, że zimne brzmienie zostanie ogrzane do temperatury pokojowej? Albo czy dojrzewanie raperów, krzepnięcie stylów nie spowoduje, że uleci niepokój, nerwowa młodzieńcza energia? Część magii wydawnictwa wynikała przecież z tego, że nie wiesz, co za chwilę usłyszysz, i nie do końca wiesz, kto do ciebie mówi. Plus jakaś utknięta między linijkami pokoleniowa prawda, która socjologom zawsze się wymknie.
„Dolla Mixtape” ma cechy uporządkowania, jest o niebo spójniejszy od poprzednika, poszczególni raperzy są silniej zróżnicowani. I ten progres, doskonalenie się, zmiany nie zabrały wcale tego, co u torunian najlepsze. Odświeżające jest to drwiące podejście do sceny, ustawienie się do niej nie tyle tyłem, co bokiem. Nie ma tu nachalnej autopromocji, brak szafowania ksywkami tak, żeby wryły się w pamięć – kiedyś to było bardzo hiphopowe, dziś za często brzmi jak SEO. Gdy obecni raperzy chętnie opowiedzą ci o swoich byłych dziewczynach i ciężkich dzieciństwach, będą skracać dystans, jak tylko mogą, Ziomcom towarzyszy aura tajemniczości i ludzi znikąd, bez chęci spoufalania się i zmiany tego stanu rzeczy. W dymie widać ledwie zarysy postaci.
Tu się rapuje z wyraźną ochotą, bez przymusu, paraliżującego – nadawcę i odbiorcę – „Jezu, posłuchaj, no weź, posłuchaj, bardzo bym chciał, żeby to była moja praca”. Ziomcy wydają się dziać, bo taki jest urok chwili i zebrane grono tak na siebie wpływa, że po prostu jest klimat na nawijanie. Fajne wersy? Są, ale tak o, podczas gdy etatowi punchlinerzy wydają się być jak komicy żyjący z dowcipów, tylko czekać na perkusyjne „ba dum tss”, oklaski i przypływ samozadowolenia. Fajne flow? Też jest, niemniej to nie wyścig, konkurs szermierki, nogi, które zrobisz na siłowni.
Z drugiej strony to nie tak, że czuć odklejenie od realiów, bo jednak obok nie chcę nic od nikogo pobrzmiewa, że sorry, ale bez pieniędzy to się nie da. I nikt nie będzie zwieszać nosa na kwintę, bo mentalność jest spod znaku Utrę nosa tym ku…kom, co kreślą mnie za moją pewność i łeb wysoko, inaczej nawet nie chce się wstawać. Wers sku…ny z miasta chcą mnie bliżej ziemi nie oznacza, że Ziomcy na tej ziemi stać nie będą. Ale tak jak chcą, nie tak jak ktoś uważa, że powinni. Zero podatności na musztrę.
Czas na produkcję, bo od niej powinienem zacząć, tak jest dobra. Nie brak tu triphopowych niemal perkusji i jazzowej aury, klimatu Ninja Tune, nie ma za to kultu przeszłości (posłuchajcie, jak bas i perkusje chodzą w „Half Life”). Tak samo numery bywają obdarte do sampla i pojechane bez ozdobników, nie ma przy tym wcale tego – wszechobecnego u konkurencji – wrażenia, że Ziomcy słuchali za dużo Alchemista. I, za co chwała, odrealnienie nie oznacza, że należy wyrzec się groove’u, patrz „No More syf”.
Ziomcy udowadniają kilka rzeczy. Na przykład tę, że lepsze nawijanie nie oznacza polerowania i – przepraszam za tego Coelho – poczyszczenia swojego ogrodu ze wszystkich chwastów, bo chwast potrafi zakwitnąć ładniej od tych wychuchanych upraw. I że będąc raperem na dorobku, nie trzeba zawsze w rapie dążyć do piosenek. „Dolla Mixtape” słucha się tak dobrze, bo nie ma tu ani szantażu emocjonalnego, ani uproduktowienia, zaś twórcy umieją przytrzymać się sampla, przytrzymać flow, rezygnują z nadpodaży patentów, robienia kipiszu w kawałku co 15 sekund. Ma to klimat, ma charakter i daje odetchnąć przy nadmiarze bodźców. Tak trzymać.