Generał Barto Katt prezentuje swoją armię Bump’12
Właśnie dostałeś_aś pracę w wytwórni fonograficznej i Twoim zadaniem jest podpisać kilku młodych artystów? Zajmujesz się dziennikarstwem i masz przygotować publikację o tych, którzy mogą niedługo nadawać scenie ton? Albo po prostu męczy Cię skakanie z linka na link, po playlistach, chcesz strumienia miejskiej muzyki bez podziału na szkoły, estetyki, za to nigdy nieschodzącej poniżej pewnej artystycznej jakości? Odpowiedzią na to jest Bump’12 – wytwórnia, kanał YouTube i kolektyw towarzyski.
Coraz śmielej mówi się o Bumpie jako o polskiej, undergroundowej odpowiedzi na skrajnie opiniotwórcze, by nie powiedzieć: kultowe oficyny z zachodniego wybrzeża Stanów – Stones Throw bądź TDE. Celem jest unikanie masówki, maksymalizacja jakości, a zwłaszcza niepoświęcanie jej na ołtarzu szybkości i intensywności działań. Plus oczywiście dobra zabawa. – Staramy się być wydawnictwem muzycznym, ale to wszystko opiera się na ziomalstwie – mówił mi (i Krzysztofowi Nowakowi) Barto Katt w podkaście „Rap Backstage”.
Barto, ścisła czołówka polskich producentów i intrygujący raper, to dla młodego artysty kolega, doradca wizerunkowy, krytyk, realizator, executive producer, arbiter może nie elegancji, ale stylu. 130 lat temu powiedzielibyśmy, że wprowadza adeptów sztuki mikrofonowej do towarzystwa. Dziś ciśnie się na usta porównanie do Ajaxu Amsterdam. Holenderski klub piłkarski słynie z tego, że sprzedaje talenty największym, Bump twórców wypożycza – zawsze z tyłu głowy mają mieć to, skąd się wywodzą, zrobić swoje, po czym wrócić. Dlatego Bump’12 nie ma problemu z tym, by podzielić się Sydozem z JWP albo puścić Tommy’ego Wersety na szersze wody. Tak już przecież wcześniej bywało. A z niewolnika nie ma zawodnika, wiadomo.
Tego tekstu nie byłoby zaś, gdyby Bump nie wypuścił zbiorczego numeru promującego zapowiedziany na koniec roku mixtape. W „Bumpomacie” drużyna wydaje się od Sasa do lasa – jest tu miejsce na ofertę handlową Tommy’ego i Dawida Borysiewicza, który „zrobi bańkę szybciej, niż zdążysz powiedzieć Quebo„. Ale wszyscy mają styl i wszyscy umieją na tym urywającym głowę podkładzie rapować. Zresztą kto lepiej przedstawi armię niż generał – dlatego właśnie proszę Barto Katta, by poświęcił zdanie każdemu z raperów. Pozwoliłem sobie zmienić kolejność prezentowania, żeby była analogiczna do tej w utworze i przypisać to, co dla laików może być zbyt hermetyczne.
BARTO KATT – pracowity jak wół i uparty jak osioł – cierpliwość jest cnotą królów.
SYDOZ – młody, gniewny i prawdziwy raper posiadający flow typu „za kundla jadł żyletki”.
JUPIJEJ – północny wajb od zawsze chodzi w parze ze stylem.
KOBYŁA – model artysty – dobrze zaśpiewa i dobrze poleci real talkiem na truskulowym (trueschool, prawdziwa szkoła, czyli esencjonalny rap – przyp. MF) bicie.
TOMMY WERSETY – wyszczekany nawigator na statku i pierwszy sentymentalny bumper z „zewnątrz”.
MARKO TADEUSZ – nasz rodzynek, najmłodszy w ekipie, ale ma styl, jakiego obecnie u nas brakuje.
PEEPZ – od zawsze na zawsze – polski Kendrick Lamar oraz prawa ręka BUMP’a.
DAWID BORYSIEWICZ – bez pracy nie ma kołaczy – gorliwy bumper, który może namieszać.
KADET SZEWCZYK – doskonały tekściarz z niebanalnym flow.
NAWAJ – nestor – dobry truskul zawsze w cenie, choć ponoć za dnia marnuje talent.
BAKUN – nowy, charyzmatyczny członek w załodze, gigantyczny potencjał.
TEO – tajemniczy i głodny tytułów, idealnie wypełnia puzzel „Earla” (Earl Sweeatshirt – młody i nieobliczalny raper kojarzony z Odd Future, ekipą Tylera, the Creatora) w naszej układance.