Dycha. Najlepsze rapy marca 22

Marcowe publikacje na blogu ułożyły się tak, że nie ma potrzeby jeszcze raz pochylać się nad dwoma z dziesięciu wybranych numerów. „Polonez” Ryfy Ri, Panamy i spółki mamy zrecenzowany, a „Bumpomat” ekipy Bump’12 nawet omówiony raper po raperze. Obydwa wysokoenergetyczne utwory cechuje niezatrzymywalny groove i ten rodzaj energii, który wytwarza się wyłącznie przy pracy kolektywnej. Hip-hop to zjednoczone dzieci funku, a jakże.

Bohaterem miesiąca można by śmiało ogłosić donGURALesko, o którym też w sumie było co nieco, ale akurat numer z Ero i Tede minął się o włos z pierwszą dychą, podobnie jak bardzo udany występ u Miłego ATZ. Wszystko po to, by mógł zmieścić się „Potop”, pierwszy singiel z płyty „Mowa ciemna”. Mowa jest ciemna, bo ciemny jest bit, poznaniak wrócił do szamaństwa, bajera okazuje się „leśna”, a przy okazji jest całkiem serio. Drugi numer Gurala w zestawieniu przynosi wersy jeszcze gęstsze i jeszcze bardziej wyraziste. „Gdy władza nie ma hamulców, nie słychać głosu rozsądku w zgiełku / Gdy nie ma szacunku dla twórców, wiatr na podwórku, huśtawki lęku” – rapuje na drillowym podkładzie, tym razem gościnnie. Charyzmatyczny gospodarz Waldemar Kasta oczekuje od zaproszonych konkretu, bo sam zapewnia konkret, nie owija w bawełnę, szybko wymusza posłuch. Wiadomo, że „Antyhit” to jego jego utwór.

Po popisy tekstowe zapraszam do „Ta piosenka miała być o czymś innym” Gimnastyki Artystycznej i „Dzięki, ci tato” ĆPAJ STAJLu. Pierwszy numer traktuje o tym, jak wojna militaryzuje nam wrażliwość i myśli, Afrojax lubi i umie przyjąć niepopularną optykę i jest uprzejmy mieć wątpliwość. Krakowski kolektyw serwuje rodzinną traumę, przypominając, że spokojne mówienie o rzeczach strasznych robi największe wrażenie. Oczywiście słowo „mówienie” padło roboczo, to rapowanie, i to warsztatowo dużo lepsze niż kiedyś. Ostatnio w rozmowie z redaktorem Weltrowskim (Noise Magazine) wykoncypowaliśmy odnośnie do CŚ określenie „poranieni, ale uśmiechnięci” i pasuje jak ulał. Nie do przegapienia.

W marcu wychyliła się z mixtapem jeszcze jedna ekipa, nieznana do tej pory gnieźnieńska FALA. Czternastoosobowy (!) skład stanowi przekrój miejskiej sceny, więc nie dziwi, że od trapu do boom bapu przechodzi się tu w moment, zaskakuje raczej to, jak płynne i bezbolesne są to przejścia. Moim faworytem jest „Kraken” z gościnnym udziałem duetu Dzieci Sarah Lynn. Niefiltrowane emocje, przygnębiająca aura starego Skweru, nieoczywiste połączenie determinacji i zamuły. Nic dziwnego, to z miejsc, gdzie ludzie „noszą blizny, a nie Fendi”.

Żabson z Young Igim mogą nosić Fendi, na pewno noszą Rolexy, Royal Oaki i tytułowe „Buty na rzepy”. To ten platynowy trap z opartym na wymianach refrenem, wcinającym się w głowę tak bardzo jak te kilka nutek powtarzających się w bicie Borucciego. Przewózka (jak ktoś woli: szpan, swag, flex albo drip) jest fantazyjna, chce się tego słuchać na odmóżdżenie i odtrutkę na szarość. A jeśli dla kogoś za nowocześnie, to odsyłam do współpracy Łajzola z The Returners. Członek JWP/BC potrafi być bardzo na czasie, ale w numerze „3 dołki 5 Kolskich” rządzi akurat wielkopłytowa nostalgia i mięsista muzyka. Nikt nie wie, co to Gucci, za to Maniek wrócił i trzeba się chować.

Byliśmy w lesie, na wojnie, na blokowiskach z przeszłości i z teraźniejszości, na teatralnej scenie adaptowanej na modowy wybieg, więc na koniec polecimy w kosmos. Zabrał nas tam Keb utworem „Jalapeño” (prod. Juri Kolka) i duet Jotu Teusz kawałkiem „Poza układami”. Miejsce zostało jedno, więc ostatecznie wybieram tę drugą opcję. Co proponuje? Oddech, dużo przestrzeni, oryginalne pisanie ze smakiem i polotem. Na przykład: „Miasto bywa pułapką, Ziemia bywa płaską, a my autonomicznie jak kanton helweckich synów”. Albo: „Ten potężny wybuch to jest zaledwie westybul”. No nikt tutaj jak Teusz (kiedyś Emeste).

Najbardziej zawstydzająca autora nieobecność z zeszłomiesięcznej „Dychy”? Chyba wydany ostatniego dnia lutego „Mateusz” Szpaka – niepokojący, rozdzierająco szczery i z pulsem nadanym przez Kubiego Producenta. Niestety dwa następne single na bitach PSR-a to już nie to.