Dycha. Najlepsze rapy kwietnia 22

Tak dobrego rapowo miesiąca jak kwiecień jeszcze w tym roku w Polsce nie mieliśmy, selekcja była trudna, dziesięć miejsc to zdecydowanie za mało. Ale i tak trzy z nich bez zawahania oddaję „Suprematyzmowi” Bisza, „Melodyjkom” Borixona i „Amy Winehouse” Mioda (z BRK). Panowie debiutowali w innym czasie, z różnych estetyk się wywodzą, niemniej łączy ich jedno – nie cackają się z rapem, a przy tym nie oszczędzają siebie. To autorozliczeniówka przemyślana na poziomie wersu i całości, gdzie przeszłość może wyglądać z tekstów, lecz w bitach jej nie uświadczysz. Uwaga też na klipy – występ asthmy u Borixona i Wdowy u Mioda (to on jest na kaflu zajawiającym tekst) z BRK ma swój poziom meta.

Łona i DAGADANA wspólnie wzywający do empatii w związku z wojną (i sytuacją na granicy z Białorusią) zapowiadali mocny utwór. Ale jest coś magicznego w tym, jak trzymany w ryzach przez bębny i dęciak „Luksus” rozlewa się, subtelnieje i ociepla w refrenie, gdzie króluje Daga Gregorowicz. Brawa również dla Narodowej Orkiestry Dętej i Mariusza Dziubka. A jeśli ktoś liczył na to, że będzie „etniczniej”, odsyłam do „Ciar” Bartka Koko i Emikae, bo !kos wysamplował tam białoruskie „Sztoj pa moru” (w wykonaniu Laboratorium Pieśni) i zbił je z potężną perkusją i basem tak, że słucham w kółko. Ekspresyjny, osobisty rap wraz z nieoczywistym refrenem Pavula tylko w tym pomaga.

Wbrew pozorom młodzi twórcy nie koncentrowali się w kwietniu na wyśpiewywaniu reklam, obietnicach robienia dzieci, łkaniu na skórzanej tapicerce i olewaniu branżowych gal. Grudziądzki Skippin Wood w „Pokoleniu 90’s” spokojnie socjologizuje na egzotycznym bicie, a Szymon_C (nowy nabytek wytwórni VNM-a) przyznaje, że kolejna generacja potrzebuje tutoriala na YouTube i obsłużyć pralkę. „Pranie” to oczywiście alegoria, nie zamierzam jednak psuć puenty.

Kariera Tymka skręcała w różne strony i jeszcze pewno poskręca, choć w „Trochę, trochę” większego eksperymentu nie ma. Ot wiosenny, seksowny numer, rapowany z dezynwolturą, śpiewany wysoko i swobodnie, z dopilnowanym groovem Urbanskiego. W „ Be Like Loopdigga’s part II” jest jeszcze wolniej, jeszcze czarniej, z feelingiem absolutnym, choć słowa są już tylko samplowane. To numer Barto Katta w remiksie Soulpete’a, więc spotkanie na absolutnym producenckim szczycie.

Ostatnia propozycja również jest właściwie instrumentalna, Tonfa deklaruje „Światło”, a z nieba zabiera do piekła, do przesterów i udręczonych dusz. Alternatywa rapowa najlepiej prezentuje się przy wydatnym ograniczeniu wokali własnych. Tutaj produkcja jest tak dobra, że z bólem serca wyrzuciłem Aviego ze świetnie dysponowanym Kazem Bałagane, drillowy singiel Kabe i utwór z płyty Miłego ATZ (na tyle równej i dobrej, że najpierw długo go wybierałem).

Na sam koniec będzie o pewnej marcowej zaległości – Susk. O epce równie neurotycznej, co błyskotliwej studentki całkiem sprawnie napisał Mateusz Osiak, słusznie odnosząc do Taco Hemingwaya i Skweru. Susk kuleje realizacyjnie i ma problemy z płynnym, rytmicznym rymowaniem jak młody Taco. Jest przeintelektualizowana, zmanierowana i niedojrzała jak Skwer czasu „Pansofii” i „Pesymisji”. Za mało tu muzyki, przez co „Zmienne zakłócające” odbiera się niczym słuchowisko. Jeszcze za wcześnie na recenzję, za wcześnie na obecność na playliście Dychy, ale już magnetyzuje i nie umiem przejść obok obojętnie. Przynajmniej kawałka „Serotonin” trzeba posłuchać.

WSZYSTKIE DZIESIĘĆ NUMERÓW KWIETNIA TUTAJ: