Hip-Hop 4 Ukraine – pięć pierwszych kroków

„Rozkminiłem przed chwilą fajny pomysł w kontekście pomocy. Każdy z nas (raperów/raperek) ma na swoim dysku niewykorzystane tracki i wymyśliłem, żebyśmy się połączyli i wydali wspólną płytę, z której dochód w całości pójdzie na pomoc dla Ukrainy. Każdy daje track od siebie, żeby nie tracić czasu na nowe rzeczy. Jak wiecie z moich relacji, nie mam fazy na współpracę z większością w kontekście swoich rzeczy, ale pomoc dla ludzi, którzy są bombardowani i z dnia na dzień stracili dach nad głową, sprawia, że na chwilę powinniśmy się zjednoczyć i schować wszelkie animozje do kieszeni” – napisał 2 marca na swoim fanpage’u Kacper HTA, raper z Rybnika i były członek zespołu Ganja Mafia, który w ostatnich latach pokazał, że również na własną rękę umie zdobywać złote płyty. I tak zaczęła się inicjatywa „Hip-Hop 4 Ukraine”.

Oczywiście – jak to w Polsce w ogóle, a w polskim rapie w szczególności – na inicjatora wylała się rzeka szamba. Jak to?! Raper lubiany przez antysystemowców, antyszczepionkowców, absolwentów wyższej szkoły robienia hałasu i pracowników Szlachta nie pracuje, zapomniał o Wołyniu, o polskich dzieciach, o syryjskich dzieciach? Cóż, szambo nadal płynie, pozostaje mieć nadzieję, że to nasza swojska, odwieczna głupota, nie cudza manipulacja. Ale 29 kwietnia popłynęło w końcu 110 minut muzyki, do sąsiada popłynęły (popłyną?) zaś środki. Branża zrobiła swoje, zainteresowani mogli kupić fizyczny egzemplarz płyty w preorderze, reszcie zostają streamingi.

Nie przeczę, że „Hip-hop 4 Ukraine” można się trochę wystraszyć. Ksywki od Sasa do lasa, muzyka rzadko widząca się nawzajem, nigdy niespotykająca się na albumach, bo tu Ryjek Bezimienni, a tam Pokahontaz. Totalny rozgardiasz w utworach, bo o ile część osób rzeczywiście przewietrzyło archiwa, o tyle inni nagrali z tej okazji poświęcone sprawie kawałki. Mamy zatem mnóstwo najprostszej, dyktowanej emocjami publicystyki, odstające brzmieniem starocie i twórczość zaangażowaną obok tej niefrasobliwej. Dlatego wybieram piątkę (właściwie szóstkę, o czym potem) pomagającą się oswoić, dać jakiś pogląd na to, na co polski rap w tej kwestii stać (choć namawiam też, żeby zapoznać się z tym, co zrobili np. Łona, z DAGADANĄ i Narodową Orkiestrą Dętą albo co zrobiła Gimnastyka Artystyczna).

Kafar Dix37 – „Pochmurnie”

Ekipa Dix37 to jedna z wiodących ekip warszawskiej sceny rapu hardcore’owego. To od nich jest Saful, znany z głównej roli w głośnej serialowej ekranizacji prozy Żulczyka „Ślepnąc od świateł”. To oni stawili największy opór fali prowokacyjnego trapu płynącej wraz z Bedoesem i Białasem. Kafar, lider „Dixonów”, pokazał, że umie rapować już na debiucie Małolata – „W pogoni za lepszej jakości życiem” z 2005 r. 17 lat późniejsze „Pochmurnie” zaczyna się od przywołania Pjusa – przedwcześnie zmarłego artysty, który fantastycznie czuł słowo i jako raper, i jako copywriter, zaś wyraziste poglądy nigdy nie pozbawiały go jasności umysłu czy empatii. „Jego duch to ten tusz” – rapuje Kafar, chwilę później pewnym, miarowym stylem i bez zbytecznych słów przekonując, że „trzeba rzucić się z pomocą, a nie biernie patrzeć” i „dziś zabiorą Ukrainę, jutro polski żołnierz na granicy naszej zginie”.

Skorup x Młody – „Bracia Kliczko”

Producent (i raper) Młody stanowi filar bardzo ciekawej sceny hiphopowej, jaką oferuje nam Bielsko-Biała. Ciągnie go do muzyki ciężkiej i mulistej, acz sprawdzi się zarówno u boku niekwestionowanego, nowojorskiego mentora, jakim jest KRS-ONE, jak i wojowniczego żołtodzioba asthmy, a w międzyczasie sieknie jeszcze coś bluesującego z Kubą Knapem (dla mnie „Kuchnia Polska” to najlepsza polska rapowa płyta 2020). Numer „Bracia Kliczko” powstał we współpracy z gościem, z którym Młody stworzył w 2020 album „Naturalny satelita”. Gliwiczanin Skorup to cięty obserwator, folklorysta i żartowniś, który z pełną przekorą będzie hołdował przaśnemu i ludowemu, kiedy wszyscy wokół tacy wysmakowani, a do tego elitarni. Gdy po całkiem poważnym wywodzie geopolitycznym na temat kieratu, caratu i pierestrojki wjeżdża Skorupowy refren „W ringu nikt jak Bracia Kliczko / Putin, będziesz łaził z p…ą”, można się lekko skonfundować. Ale taki już jest ten hanys, który darł się: „oddaj Krym i wyp…j / chory baran!”, gdy jeszcze większość milczała.

Gibbs x Oliver Olson x Opał – „Bohaterowie niezapisanych wspomnień”

Tam, gdzie pojawia się śpiewający i rapujący producent Gibbs, tam należy spodziewać się dobrego (choć podobnego do wielu wcześniejszych) refrenu, należytego brzmienia, starannej aranżacji. Gość, bez którego nie narodziłby się nowy, eklektyczny Sarius, któremu Kacper HTA zawdzięcza najlepsze podkłady, do jakich rapował i który w 2021 zamienił w złoto wszystkie płyty, w jakie raczył się zaangażować, rozpoczyna „Bohaterów niezapisanych wspomnień” w najlepszy możliwy sposób, wchodząc w cudze buty. „Nawet nie wiedziałbym, co mam spakować w kilka godzin / rzucić życie, bo ktoś rzucił bombę w twoje strony” – rapuje, snując wizję walki za kraj, w którym nie zawsze czuł się dobrze. To odświeżająca perspektywa, zwłaszcza na tle obowiązujących narracji tyrtejskich. I to wchodzi w głowę nawet mocniej niż Opał zgrabnie konstatujący: „oddajcie nam spokój, i tak wisiał na pętli / nikt z nas tu nie chce grać w te polityczne gierki”.

Śliwa – „Wojna o pokój”

Śliwa był jednym z pierwszych, który zabrał głos po agresji Rosji na Ukrainę. „Wojna o pokój” ma wszystkie grzechy utworów antywojennych – jest rzewna w sferze muzycznej, równie podniosła, co naiwna w tej tekstowo-wokalnej, ale działa. I to z kilku powodów: tym pierwszym jest to, że Śliwa to dobry raper, który upadał i powstawał, wynikiem czego z młodego klona Pei stał się zupełnie stylowym MC nawijającym gęsto, starannie i rozważnie. Tym drugim jest temperatura wersów, podane są na gorąco. A ten trzeci to sam tekst, w którym jest się za co złapać, bo nie składa się tylko z nieba, krwi i łez. Największe wrażenie robi prostolinijne „życzę sąsiadom, by z frontu wracali cali” i apostrofa „Spójrz, płonie Odessa” po wcześniejszym „Nie daj Boże jutro w naszych progach zjawi się morderca”.

WdoWA – „Mama nie kochała Cię”

Długo zastanawiałem się, czy wystawiać ten utwór w pierwszej piątce. Wszystko przez przebojową, EDM-ową produkcję, w sam raz do tańca po paru drinkach, i słodki refren, wykonany tak, jakby miał nieść informację, że artystce jest pod kołderką za gorąco. Nie da się ukryć, że mam dysonans. Ale blisko 17 lat po przełomowym dla kobiecego rapu w Polsce debiucie WdoWA umie napisać i umie zarapować – świetnie gra wplatanie rosyjskiego, przejście w krzyk, te wszystkie małe obrazki: „boty piejące ku chwale”, „czaj z porcelany”. A czy wszystkie problemy rzeczywiście przez to, że kogoś kochano, a kogoś nie? Któż to raczy wiedzieć.

I jeszcze suplement, od którego nie mogłem się powstrzymać. Postawiłem w zestawieniu na kawałki skupione na kwestii wojny, ale za najlepszą piosenkę na „Hip-hop 4 Ukraine” mam „Jeszcze chwilkę” Araba i Basi. Arab jest z Podkarpacia, na każdy z jego sukcesów (patrz konkurs „Żywy rap”) przypada jakiś blamaż, ale ma ewidentnie za dużo talentu, by odpały i używki były w stanie go wypłukać. W „Jeszcze chwilkę” jest niespieszny groove, melodyjność zakorzeniona ładnych parę dekad temu, chemia z wokalistką. Kawałek jest osobisty, z drugiej strony wersy „mamy tylko tu i teraz” i „ludzie są szczęśliwi, na ile sobie pozwolą” przystają nie tylko do Araba, ale i do czasów.

Chcesz wiedzieć więcej? O tym, co wydarzyło się na styku rapu polskiego i ukraińskiego, przeczytasz TUTAJ i TUTAJ.

CAŁA PŁYTA DO „HIP-HOP 4 UKRAINE” DO WYSŁUCHANIA MIĘDZY INNYMI TUTAJ: