Dycha. Najlepsze rapy maja 22

Dopieszczony, popowo-rapowy powrót Nerwusa. VNM rewanżujący się Guralowi za zaproszenie na mixtape. Połączenie sił Bump’12 i Fillomatic w bardzo dobrym numerze Dawida Borysiewicza z Emikae. Barwnie odsłaniany koncept Maggy Moroz. Otsochodzi pokazujący, co znaczy mieć flow u boku Oskara z PRO8L3Mu. WdoWA rozpisująca historię związkowych powrotów na role Mioda i I-Grades. Wszystko to koniec końców (i po wielu wewnętrznych walkach) wypadło z majowej Dychy.

Co zostało? Na przykład rap głównego nurtu i kosmicznych wyświetleń, który nijak nie potrzebuje pomocy takich blogów jak ten. Ale też Raptus nie jest organizacją wsparcia. Trzeba uszanować to, że Oki ma w „Jakie to uczucie?” pomysł, groove nolyrics i radość nagrywania. Oddać sprawiedliwość „Bedoesiarom” Bedoesa i White’a, bo połączenia rapu z EDM-em rzadko wychodzą tak sprawnie (Atutowy x Abel De Jong!), chemia między panami jest wzorowa i to nie jest męskie granie – ten przekaz doda pewności siebie wielu świetnym dziewczynom. A Szczyl? W „Promilu” położył na te zaskakujące bębny Kuby Karasia uzależniający refren, zaś za tym szelmowskim uśmiechem wyraźnie kryje się sporo dzikości.

Producentów mamy na schwał. Ten napędzający electro-blues Teielte w „Cierpie” Pal Secam i Mioda. Ten natchniony, kosmiczny łoskot Faivera w „A Fuzz Supreme”, numerze nazwanym od duetu z Igorillą na wokalu. Smokin, który „W planem” przychodzi do Włodiego w zastępstwie 1988 i dym ani trochę się nie rozrzedza. Wreszcie sam 1988, który pokazuje bębny i synthy, po czym nie musi wrzeszczeć, że to napad, bo wiadomo. W „Zapomnianym bruku” są czempioni – Miły ATZ i Sydoz – ale to bit gra pierwsze skrzypce. Jak na całym albumie „Ruleta” zresztą.

Wojna niestety trwa i będę o tym przypominać, o ile artyści mi pozwolą. KęKę trafia do zestawienia z produkowanym przez PSR-a „Gdy przyjdzie czas” nie ze względu na profetyzm, ale dojrzałość, empatię i szczerość w miejsce gołosłowności. Hans z Folkiem uwiera tak, jak uwierał w jednej z poprzednich Dych kawałek Gimnastyki Artystycznej. „Dobre bomby” mówią o sztukowaniu powodów, żeby niszczyć i napadać. Zostawia mnie zirytowanym, lecz nie obojętnym.

Mustafa był największym nieobecnym poprzedniego zestawienia. „Simsalabim” wypadł mi z głowy na ostatniej prostej. Na szczęście „Disco inferno” jest równie intensywne. Tak jak kiedyś wrocławski rap lubował się w punku, tak lubuje się teraz w zatraceniu. „Upadłego sybarytę” zdążyłem nazwać Ryszardem Riedlem rapu, ale nie ma Dżemu, jest EDM-owa orkiestra w składzie pMx, Gauz i Panama.

WSZYSTKIE OPISYWANE UTWORY DO ODSŁUCHANIA TUTAJ: