VNM, Te-Tris, Bonson, Bisz i Zeus razem! Za, a nawet przeciw

Zebranie artystów wymienionych w tytule będzie najpewniej wydarzeniem grudnia, może i jednym z wydarzeń roku. Osobiście jestem fanem, niemniej gdybym chciał tylko chwalić, tobym został piarowcem, nie na tym polega dziennikarstwo, a już zwłaszcza krytyka. Zatem słuchajmy numeru, chwalmy, ale też racjonalizujmy, poszukajmy dziury w całym, bo prezent dostaliśmy imponujący, lecz od lampek, mikołajów i choinek wokół jest nam już i tak niemożliwie słodko. Najpierw jednak i tak komplementy!

Pełna gotowość bojowa? No, Bonson wygląda, jakby zaraz miał ruszyć na wojska Gondoru, VNM – jakby już wygrał. Panowie na scenie czują się „jak u siebie”.

Za:

Roku 2022 nie rozświetlały takie konstelacje gwiazd – a pamiętasz, jak 11 lat temu prawie 20 warszawskich raperów odświeżało klasyk DJ-a 600V, Numera i Juhasa? 12 lat temu HIFI Banda wyskoczyła z dwoma upakowanymi raperami remiksami „Puszera”, zaś Pyskaty sprawił, że mogliśmy obok siebie usłyszeć Fokusa, O.S.T.R.-a i Łonę? To były prawdziwe „posse cuts”! Obecnie mamy superekipy – SB Maffija pakuje je do Hotelu, Borixon do Wagonu, a Paluch do Biura, ale to nie to samo. Z zaprezentowanym dziś zastawieniem konkurować może co najwyżej skład „Osiem” DJ-a Decksa.

To numer bez precedensu – ci wykonawcy nie zdążyli nikogo znudzić swoimi wizytami i rewizytami. Okej, Tet i V są muzycznie niezwykle towarzyscy, ale Zeus z Bonsonem się dotąd nie przecięli. Bisz i Zeus, porównywani od dekady, spotkali się w utworze raptem raz, w numerze promującym festiwal Up to Date. O ile niczego nie przegapiłem, Bisza z Bonsonem od pierwszego numeru młodych wilków Popkillera dało się usłyszeć wspólnie również raz – na albumie producenckim Szopsa. Czwórka z „wielkiej piątki” wystąpiła co prawda rok temu na „DeNekstBest Mixtape vol. 2”, no ale nie w jednym numerze.

Gdzie był Bisz w 2012 r.? Na szczycie. W tym roku celebruje dekadę „Wilka chodnikowego” naprawdę dobrą, nową płytą.

Bez powrotu z emerytury – Halloween już za nami, nie ma mowy o powrocie rapowych trupów. Ktoś odżył i odzyskał pewność oraz wigor po drugim mixtapie DeNekstBest. Ktoś urwał się w końcu z korporacyjnego łańcucha i ewidentnie słychać, że coś knuje. Ktoś inny nie musiał się urywać, ale cieszy się ciszą przed burzą. Jeszcze inni są po prostu na gorąco po przyjmowanych nieobojętnie płytach. Nikomu nie są tu rzucane koła ratunkowe, nikt nie dostał powołania za nazwisko. Żadnych bohaterów ostatniej akcji.

Kontrola jakości – jeżeli słucha się polskiego rapu, to zawsze jest na co ponarzekać. Te-Tris zbyt ułożony, a VNM anachroniczny. Zeus z niezrozumiałymi wyborami bitowymi, Bonson zwykle taki sam, a Bisz wzniosły ponad miarę. Tylko że po wysłuchaniu utworu wypada już tylko chwalić. Panowie pokazali najlepszą wersję siebie. Opowieść V. To jak Tet rozplanował swoją zwrotkę, od wyjścia od terapeuty po wykluwanie się z Fabergé. Osobisty wjazd Bonsa bez żadnych osłon. Umniejszany jak Nicola Tesla Bisz. Zeus nawijający wersy numeru: Patrzę na resztę, co wygląda jak pusta półka z cenami / wierzyć w ich szczerość to jak ufać Konami. Top.

Czemu Zeus taki smutny? Być może wypatruje za oknem cyngli z Konami xD Swoją drogą, gry komputerowe zawsze były jego światem.

Bit jest bardzo dobry – muzyka: SHDØW (z pomocą Hubiego). Jeżeli patrzysz w dyskografię producenta i widzisz, że był na którymś z woluminów Czeluści, a do tego współpracował z Gedzem, to nie trzeba sprawdzać dalej, bo wiadomo, że to najwyższa, elektroniczna półka. Gość robił sporo rzeczy w głównym nurcie, przy tym się nie wypalił. Bit ma to, co przy tym zestawieniu raperów najważniejsze – swoją wartość emocjonalną korespondującą z tym, co pod tym względem wniosło flow i słowo. Bębny się zgadzają, aranżacja – ważna sprawa w ponadczterominutowym kawałku i obecnym odbiorcy błyskawicznie tracącym koncentrację – się zgadza, dźwięki nie dominują nawijek. Well done!

Przeciw:

Ten numer to reklama – przyjemniej by się słuchało utworu, gdyby jego geneza była bardziej pasjonacka, a mniej merkantylna. O, panowie spotkali się na jakimś festiwalu, zasiedzieli na kulisach, coś narodziło się z fajnej chemii między nimi. A tak, co tu kryć, nagrali po to, żebyście pozwolili im zarobić na trasie koncertowej, na którą sami zresztą nie wpadli. Oczywiście nie ma w tym niczego złego, nie prowadzą działalności charytatywnej, lepiej reklamować siebie niż coś, ale w pamięci zbyt dobrze tkwią czasy, kiedy wypływało to naturalniej.

No nikt jak oni. Nadal. PS Przyjdź na koncerty!

Class of 2012 – ciesząc się otrzymanym utworem, nie sposób nie mieć z tyłu głowy refleksji: „jakie to by było uderzenie dziesięć lat wcześniej!”. No, w 2012 r. Bisz i VNM zgarniali swoje pierwsze złoto, odpowiednio za obwołanego później płytą dekady „Wilka chodnikowego” i „Etenszyn: Drimz kamyn tru”, Zeus cieszył się niespodziewaną platyną za „Nie żyje”, Te-Tris był fly po wydanym jesienią poprzedniego roku albumie „Lot2011” (pierwsza dycha zestawienia sprzedażowego OLiS), a Bonson wypływał na szersze wody po tym, jak Koka Beats wydała mu „Historię po pewnej historii”.

Śladowa interakcja – było sobie kultowe „Sympony” Marley Marla z plejadą znakomitości na mikrofonach. I kiedy Craig G zmieniał Masta Ace, ten drugi rzucał w bridge’u Next up… (Yo, I believe that’s me) / Craig G, light up the mic for the Symphony. Analogiczny motyw (Wnioskuj, ten i ten rymuje po polsku”) był w „Języku Polskim” Wzgórza Ya-Pa-3 i Kalibra 44 z Jajonaszem i Radoskórem. W „A pamiętasz jak…”? Włodi z Pelsonem, Stasiak z Mesem i Ero z Kosim wymieniali się wersami. Tutaj z interakcji jest tylko zapowiedź wejścia Bisza po refrenie (Napisz coś dobrego!). Można było pokombinować.

Za mało Bonsona – zwrotki Te-Trisa, Bisza i Zeusa to mniej więcej 45 sekund, VNM-a dziesięć mniej, wciąż jednak sporo. Bonson rapuje swoje wejście ledwie ponad 20 sekund. Rap to oczywiście nie matematyka, ale pierwsza wymieniona trójka wykorzystuje ten czas, żeby pokombinować, wrzucić kolejny bieg. I nie, refren tego nie rekompensuje, bo…

Zakaz parkowania? Ej, w tym numerze Bonson (to ten po prawej, po lewej ziomek z BonSoulu, Soulpete), mógłby akurat zaparkować dłużej.

Refren jest do wymiany – jeżeli słuchasz tego, co podbija słuchaczy w 2022, to słyszysz, że myślenie o utworze zaczynało się od refrenu. Tu chyba przed refrenem się skończyło, bo to najsłabsza część utworu. To nie jest hook, który będzie chodzić ci po głowie. Dopowiedzi sprawiają, że czujesz się niezręcznie, natomiast zawołania pokroju „ooo ooo” należało zostawić w czasach, gdy metafory w rodzaju „dwa razy gorętsi niż Nelly” lądowały na kolorowych woskach.

(Wszystkie wykorzystane w tekście zdjęcia zrobił Sebastian Cencyk).