Musisz iść. Pięć koncertów rapowych, których nie można przegapić

BENNY THE BUTCHER (23 maja, Warszawa, Progresja)

O tym, że Griselda to fenomen, czujni słuchacze amerykańskiego rapu wiedzieli, jeszcze zanim ekipa wydała końcem 2019 r. album w eminemowym Shady. Potem dowiedziała się cała reszta, bo to było dużo więcej niż stary rap po odpicowaniu, to była nowa jakość wymykająca się nie do końca sensownej neoboombapowej etykietce.

Surowość odzyskana po erze żarcia rapu z mikrofali zderzona została z awangardowym jednak sznytem i pomysłem na siebie. Griseldowicze z pierwszego (Benny The Butcher, Westside Gunn, Conway The Machine) i drugiego (m.in. Mach-Hommy, Armani Ceasar) szeregu w ostatnich latach wywracali do góry nogami podsumowania roku, dostarczając muzyki na stabilnie wysokim poziomie. Benny, wbrew rzeźniczej konotacji w przydomku, jest w tym gronie najbardziej przystępny. Płynie głównym nurtem, a to na bitach Hit-Boya, a to z Rickiem Rossem, Lil Wayne’em czy J. Cole’em u boku. Być częścią rozgrzanego wcześniej przez Włodiego i Hałastrę audytorium w Progresji nie znaczy zanurzyć się tylko w nostalgii, lecz i odrobić jedną z najważniejszych lekcji, jaką amerykański rap nam dał.

JPEGMAFIA (31 maja, Warszawa, Progresja)

„Album dla rapowych nerdów czujących się pełnoprawnymi obywatelami post-ironicznego świata” tak w 2019 roku, po premierze albumu „All My Heroes Are Cornballs”, pisał o JPEGMAFII Chojny, admin fanpage’ Streamujcie Zagraniczne Rap Płyty i jedno z najlepszych piór w kwestii zagranicznej muzyki miejskiej. A kilka miesięcy później, w podsumowaniu roku dopisywał: „Przyszła pora w końcu docenić ten jego fantastycznie symulowany nieład i mentalny pi****lnik rodem z główki dziecka internetu. Mocniej, ironiczniej, dziwniej, lepiej”. Docenił Peggy’ego Chojny, docenił świat – muzyczny kolażysta i wieczny oskarżyciel nagrywał od tamtej pory z Brockhampton, Gorillaz, redveilem, a w 2023 uderzyła płyta z innym wielkim oryginałem, Dannym Brownem. Słowa „To jakość mojej pracy, a nie zamieszanie wokół niej, jest dla mnie kwestią życia i śmierci” pozostały mu mottem, którego się nie wyrzekł. Co zrobi w Warszawie? Nie wiadomo, i to jest najpiękniejsze.

LIL UZI VERT (8 albo 9 lipca, Warszawa, tereny przy Stadionie Miejskim)

W 2017 r. zdobył jedenastokrotną platynę na singlu „XO Tour Llif3″. Wtedy jeszcze można było myśleć, że to meteor czasów rapu z Soundclouda i udał mu się skok na kasę. Tymczasem album z 2020 r. (drugi w dyskografii) oszałamiającej sprzedaży nie miał, bo co znaczy ta pojedyncza platynowa płyta w takim kontekście. Miał za to świetne recenzje, w których pisano m.in. o łączeniu P-funku i electro, Lil Waynie nowego pokolenia, szalonym eklektyzmie zakorzenionym w rapie. Gdybym miał podać jeden tylko powód, dla którego warto zobaczyć Uziego, główną gwiazdę Clout Festivalu, wymieniłbym „Just wanna rock”, mój ulubiony zeszłoroczny rapowy singiel. Wokalu tam tyle, co kot napłakał, ale jest George Clinton i Outkast, kosmos i voodoo, a przede wszystkim ogień pozwalający wszczynać zamieszki.

RAKIM (21 czerwca, Warszawa, Progresja; 22 czerwca, Katowice, P23)

„Nieważne, kogo zapytacie. Każdy prawdziwy fan hip-hopu, każdy, kto rozumie słowa i rymy wypowiadane przez MC, każdy, kto słyszał Paid in Full, jeden z najważniejszych albumów w historii tej muzyki, przyzna, że jeśli chodzi o rymowanie, o układanie słów w logiczną całość, Rakim nie ma sobie równych. Jasne, niektórzy raperzy wymyślają lepsze metafory. Jasne, niektórzy MC lepiej rozkręcają imprezy. Jasne, kilku mówi bardziej intrygujące, prowokujące do myślenia rzeczy. Ale to są tylko kategorie – tylko jeden raper łączy je wszystkie w jedyne w swoim rodzaju, pełne ulicznej poezji, mądrości, doskonale zrymowane teksty. To Rakim” – pisał w 1998 r. nestor polskiego dziennikarstwa hiphopowego Tymon Smektała. W międzyczasie wiele się wydarzyło, np. Kendrick Lamar, ale ten sąd dobrze się broni. Rakim przeniósł rap do innej ery, nawijając tak, że Method Man z Wu-Tang Clanu przyznał: „dzięki niemu zyskałem świadomość rapu”. NOON z Grammatika podsumował zaś jednym słowem – automat. To co, kto chce poobcować z legendą?

PUSHA T (4 sierpnia, Katowice, Dolina Trzech Stawów)

Był już w Polsce. Nagrodę Grammy sprzed nosa sprzątnął mu w tym roku Kendrick Lamar (u nas na osłodę dostał od gremium branżowych nagród statuetkę Popkillera). I chyba trochę prawdy jest w całym tym gadaniu, że koncerty to nie jego żywioł, ale… cóż, jest Pushą T, raperem w swojej klasie najlepszym. Cytuje go nawet Ministerstwo Obrony Ukrainy. Swojej dumy nie pozwala urazić nawet Kanyemu Westowi. Drake do dziś ociera łzy dolarami, kiedy tylko o nim pomyśli. Jakby to zaśpiewała Beata Kozidrak – jest sterem, białym żołnierzem, nosi spodnie, więc walczy. Mając pod ręką repertuar z albumu tak dobrego jak zeszłoroczne „It’s Almost Dry” i ten tak dobitny, że aż rozrywający membrany głos, może zamienić koncert na Off Festivalu w prawdziwy pokaz hiphopowej musztry.