Muzyka nadal poważna (recenzja)

To już nie są czasy, kiedy raper mógł wypinać pierś po order, bo złożył parę podwójnych rymów, zmieścił przyspieszenie w podkładzie czy czysto zaśpiewał refren. Trzeba czymś się wyróżnić, żeby uwagę zdobyć i utrzymać w obrębie jednej piosenki. A żeby skłonić kogoś do sprawdzania artysty na bieżąco, zagłębienia się w dłuższy materiał – no, to już trzeba postaci. Tych deficyt. Kiedy zaś przyglądam się ludziom, wydaje mi się, że coraz mniej ciekawi są osoby twórcy. Sam tak mam. I np. wywiad interesuje mnie zazwyczaj wtedy, kiedy sam zadaję pytania.

Tymczasem Młody SMF ewidentnie mnie zaciekawił. Chciałem wiedzieć, jak ktoś taki nagle ląduje w numerze obok Małolata i Szpaka albo na kanale Piha. Ale przede wszystkim byłem zaintrygowany autorem refrenu niemogącego opuścić mojej głowy od wielu, wielu miesięcy: – Te same talerze od dziesięciu lat / i mamy dwie osobne kołdry / tak bardzo chciałem być dorosły. W „Dorosłym” osiedlowe, ławkowe zderzyło się z alternatywnym, prostolinijne z niedopowiedzianym. Magia. To tacy ludzie istnieją?

Tegoroczny singiel „Akin4tor” trafił niedawno do mojej selekcji najlepszych numerów miesiąca (i to w mocnym miesiącu). W necie nadal trwa debata / czy ona z nim, czy chłopak może chłopaka / trzy czwarte z nich odda w skarpetę DNA / na chwilę w necie skończy się kariera Boxdela – po tych wersach czuć własny rozum, własny język, kluczem jest jednak sama aura numeru. To był moment, kiedy czekałem na cały materiał, trzymając kciuki za to, żeby miał ten poziom.

Spokojnie, nagrana na podkładach Teoema „Stajnia Augiasza” to bardzo dobra epka. Młody SMF, z głosem starszym, niż wskazywałaby metryka, tekstami bazującym na tym, co przeżyte, i intuicyjnym czuciem melodii, błyskawicznie likwiduje jakikolwiek dystans między sobą a odbiorcą. Nie ma tu tej rozpaczliwej potrzeby bycia fajnym, najfajniejszym, która gubi tylu raperów. Jest świat własnych emocji z Polski, która nigdy nie była cool, bardzo przystępny dla odbiorcy, choć z poetycką ogładą unikający trywialnego i dosłownego.

Dostaliśmy 13 minut muzyki hulającej na rejestrach „Muzyki Poważnej” Pezeta z Noonem – nie tylko dlatego, że bębny są ciężkie, zgaszone, otulających melodii sporo, czuć elektroniczny sznyt, a nawija do was spisany na straty przez młodych, pięknych, bogatych. To nie są rymy z kolana, ze studia, tylko z łóżka po ciężkiej nocy. To jest rachunek wystawiony za nadwrażliwość, która, owszem, jest inspirująca, ale jeszcze jakoś trzeba z nią to życie przeżyć.

„Stajnia Augiasza” jest o tym, o czym większość angażujących płyt: o miłości, o wolności (jako takiej i wolności od…) i dojrzewaniu (nie tym z pryszczami i burzą hormonów, tym prawdziwym później). Mógłbym przejść do analizy, pisać, że wszystkie refreny dobre jak rzadko w naszym rapie, a ten w „I.T.K.Ż.” zmyślny, bo i ja, i ja, i ja przypomina rżenie koni, a chwilę później skleja się z tym pożyczonym od Osieckiej, tytułowym i tylko koni żal. Mógłbym pisać o cutach w „Sylasie” i „Naucz mnie”, drygu do opowiadania czy roli świetnie zrobionych dopowiedzi w tym drugim. O żarliwości w głosie w „Mam Sen”, której nie słyszałem od Gresa (kto nie słyszał „Nocy”, koniecznie). Ale mam wrażenie, że to nie jest podejście do tej płyty.

Przesłuchałem też wywiad z Młodym SMF dla Radia Afera. Od elokwentnego, wygadanego (nie mylić z wyszczekanym) faceta usłyszałem o tym wszystkim, o czym usłyszałem w piosenkach: o rapie inspirowanym przez życie i przez ludzi, o inspiracjach sięgających od Bonusa RPK po Badacha w repertuarze Zauchy, o wieloletnim przestoju spowodowanym tym, że trzeba przeżyć jakieś rzeczy, o niespokojnej naturze rzucającej tu i tam po kraju i po świecie. Człowiek z wywiadu zszywa się z człowiekiem z kawałków. Tak to jest, jak nie kłamiesz.

Dziś (piszę to 20 marca, ale to jest potem archiwizowane na Soundcloudzie w formie podkastowej) o godz. 22 kolejny wywiad w Aferze. Posłuchajcie. Ale przede wszystkim posłuchajcie płyty, która wychyla się ponad podziały gatunkowe czy wiekowe w obrębie naszego rapu.