Proszę Pań, jak tam współpraca? (ranking, miejsca 7-1)
Wczoraj opublikowałem na Raptusie pierwszą część rankingu (miejsca 14-8) polskich kobiecych współprac rapowych. Reguły były proste – co najmniej trzy panie, ale bez liczenia z osobna członkiń zespołów i bez cofania się przed lata 10. W poprzednim poście znalazło się sporo narzekań, bo i utwory były mocno niedoskonałe. Tym razem obiecuję głównie chwalić, o ile oczywiście artystki dały ku temu powód.
7.„Nocna zmiana” – Mona, Lilu, Gonix, Dore (2014)
Sprowadzenie tak niejednoznacznej kwestii jak Żołnierze Wyklęci do miłego numeru z groove’em i ładnym refrenem (Lilu!) traktującym o dżobie na dwa etaty mogło doprowadzić do klęski. I tak jak podchodzę do rocznicowych rapów „pod patronatem” jak pies do jeża, tak tym razem przyznaję, że wyszło przyzwoicie, o ile kogoś stać, żeby nieco przymrużyć oczy. Mona dobrze zrywa się do śpiewnego rapowania z deklamacji. Dore nieźle kontroluje przyspieszenia. Gonix z jej dwustuprocentową pewnością siebie jest stworzona do rapowych, militarnych działań partyzanckich, dobra jest ta konkluzja z patriotyzmem czynnym całą dobę. I czy w tej produkcji Darka Malejonka jest interpolowany słynny „Full Clip” Gangstarra, czy tylko mi się wydaje?
6. „Girl Stuff” – MCIllo, Wdowa, Ryfa Ri (2018)
Klasyczne „kiedyś to było” na funkującym bicie. MCIllo słyszałem już, kiedy miała więcej flow, mniej za to uwydatniała swoją specyficzną manierę (wielbicieli najntisów odsyłam do jej zeszłorocznej epki „Still Ill”), choć jej spokojnie położony refren tutaj siada, spełnia swoją funkcję. Wdowa jest po prostu Wdową (czyli dobrą, doświadczoną raperką). W strefie pełnego komfortu znajduje się natomiast Ryfa. Mistrzowsko parafrazuje Eldo z „Zza szyby”. Świetnie nawiązuje do „Do the right thing” Spike’a Lee. Kłania się Black Moonowi. To jest ta sztuka nawiązania, z której ekipa WCK słynie. I czucie bitu ma absolutne.
5. „Cypher” – Wdowa, AdMa, alyona alyona, Marlena Patynko, DJ LazyOne, Rena, Maggy Moroz, DJ Praktyczna Pani, Ryfa Ri, Kara (2021)
Najszerzej zakrojona z kooperacji, z brawurowymi zagranicznym udziałem rapującej jak maszyna alyony alyony, dwiema didżejkami i wokalistką. Tyle dziewczyn, że aż szkoda, że Kamska tego nie produkuje. „Cypher” to powinna być kropka nad „i” projektu WRR – wspólnego dzieła Wdowy, Ryfy i Reny. Czy jest? Na pewno błyszczy AdMa, tak zadziorna i bezczelna, jak być tu trzeba było, w końcu też bezpretensjonalna. Maggy Moroz robi to, co obiecuje, a więc pokazuje mazurski charakter. I przy okazji zgrabnie odsyła do „Podbitych garów”, swojego albumu z konceptem budowanym wokół kulinariów. Niestety Rena robi kawałkowi krzywdę. Dlaczego nikt jej nie odwiódł od pomysłu na ten zaśpiew w tym momencie albo chociaż nie przypilnował wykonania? Po bicie lecę jak czarna pantera – twierdzi szczecinianka. Nie no, szczerze mówiąc, po tym to bardziej jak różowa.
4. „Zła dziewczyna RMX” – Córy, Ryfa Ri, Wdowa, AdMa (2023)
Aśka Tyszkiewicz działała rapowo przede wszystkim w obrębie grupy SNUZ / Esenuzet, ale już wtedy Arkowi Delisiowi z wytwórni T1-Teraz marzyło się jej solo. „Skąd jestem” na ścieżce dźwiękowej „Blokersów” i „Zła dziewczyna” na „Mixtape 3” DJ-a Decksa pokazały, jak mógłby ten własny album brzmieć. To surowe nagrania, od strony formy zestarzały się niedobrze, czuć w nich jednak było wtedy (i czuć do teraz) osobowość, charyzmę, stylistyczną odrębność. To nie był rap dziewczyny na męskiej licencji, to był kobiecy rap. W parze z tegoroczną reedycją wspomnianego, decksowego mixtape’u poszedł remix „Złej…” (Aśka pojawia się tylko w klipie) i… dobrze się stało, że go nagrano, bo trochę się dzieje. Ryfa każe wsadzić pouczający palec w d…ę (i broni Oliwki Brazil), AdMa mówi o grasujących w internecie Telimenach, pomiędzy jest zaś Wdowa rymująca tu najdojrzalej, bez strzałów w żadną stronę, niby ogólnie, przy tym jednak osobiście. Wśród komentujących internautów zupełnie nie ma zgodności co do tego, która z pań wypadła najlepiej, co też jest dość niezwykłe i świadczy o wyrównanym, wysokim poziomie. Tylko Córy, zawsze przecież miłe dla ucha, są na ten kawałek za spokojne – tak jak powinny w nim być, tak nie powinny go zaczynać. „Złej dziewczynie” należy się start z kopyta.
3. „Nie mam klucza” – Lilu, Ania Sool, Wdowa, Marika, Aha T (2015)
Bit – świetny, bo BRK w żadnej rapowej szkole nie zawodzi – nie nudzi przez prawie siedem minut, w czym również zasługa aranżacji, niemniej przytłacza, wokale zdałoby się trochę wyciągnąć spod niego. Zwłaszcza że nie ma potrzeby ich chować. Nie tym razem, bo Lilka zebrała ekipę nie tylko zacną, ale i ciekawą. Wszystko dobrze, a właściwie wszystkie dobrze, a skąd ciekawość? Po pierwsze – Ania Sool, która bardziej zgłaszała votum separatum względem kobiecej sceny, niż się z nią utożsamiała, zapamiętamy ją z rapowej buty nieproporcjonalnej do stażu oraz postawienia do pionu AwersEj w konflikcie obu pań. Po drugie – Aśka Tyszkiewicz, pionierka, nestorka, animatorka kultury, wyjątkowa postać, która zapewne nie była prosta do namówienia. W „Nie mam klucza” czuć krańcowy ton. Nic dziwnego, płyta Lilu, na której znalazł się numer, nie bez przyczyny nazywa się „Outro”, bo gospodyni rozstaje się nim z klasycznie hiphopową formą. Sool jest artystycznie post mortem. „(…) Żegnamy się z presją, nie żegnamy się z pasją / mogę spokojnie zasnąć – misja jest kompletna / i będą pamiętać – była tu taka jedna” – wyjaśnia Wdowa. Najmocniejszych słów dobywa jednak Aha T: Ten biznes to branża na sypanych melanżach / zabawa dla dużych chłopców z małą laską w tle / świat pustki i szmalu zamknięty w kolażach / z których rzadko który jakąś wartością jest, więc…
2. „Pusty portfel” – Guova, Lilu, Masia (2014)
Jest tu podstęp, bo niby Masia to bardziej wokalistka, ale „miejska”, taka, której by bez rapu nie było, zawsze z hiphopowymi producentami i emcees gdzieś obok, na ucho „z czarną duszą”. Poza tym to za dobry numer, by go wykluczyć i nie będę sam sobie katem. Przypomnę za to, że Guovę wyróżniała zawsze ta dziewczęca barwa i płynność, po prostu ma flow i to nie to organiczne, wypasione na latach 90., o zupełnie innym rodowodzie niż Ryfa, na czym innym budowane, przez co świeże. Poza tym nie kalkuluje, mówi swoje. Z rapującą niżej, choć równie swobodnie, zgrabnie terkoczącą sylabami, by za moment podśpiewać Lilu, uzupełnia się to znakomicie. Odświeżający jest brak jedzenia bułki przez bibułkę, bezlitosne wprost właściwie dla tego numeru.
1. „Tak jakby” – Sista Flo, ZuoZone, Gonix (2021)
To nie złudzenie, to fakt – trzy raperki w jednym numerze. Sista, Zuo i Gonix po raz pierwszy łączą siły, aby zaprezentować wspólny kawałek. Trochę bajkowy, a trochę „prosto w mordę”, niby prześmiewczy, a jednak gorzki. O czym? O iluzji, obracaniu się w świecie wyobrażeń i karmieniu złudzeniami – napisano pod utworem. Czyli o tym, o czym zwykle nawijają w Polsce dziewczyny. Zanim powiem więcej, jedna uwaga – na niczyich bitach panie nie brzmią tak dobrze jak na tych St. Elmo (IVO, pozdrawiam). A teraz do rzeczy – w podkładzie sporo się dzieje i żadna z pań tego nie ignoruje. Flow Sista Flo żyje, wie, kiedy się zatrzymać, kiedy się zerwać. Zuo łamie sobie linijki pod stukot perkusji, z tym swoim niskim głosem jest tu daniem głównym. Wartka Gonix pięknie wrzuca drugi bieg w trakcie swojego wejścia. Z tymi wszystkimi blipami i trąbami robi się z tego całkiem upojny karnawał. I numer do sytuowania pośród singli roku w jakimś nieoczywistym, niepodyktowanym wyświetleniami zestawieniu.