Co wynika z nominacji Lech Polish Hip-Hop Music Awards?

Poniedziałek był dniem wielu ogłoszeń w związku z drugą edycją Lech Polish Hip-Hop Music Awards, która 14 sierpnia odbędzie się w płockiej Orlen Arenie. Zapowiedziano pierwszych artystów (wśród nich Włodi, Szczyl, Bonson i Jetlagzi), ruszyła sprzedaż biletów, a przede wszystkim przedstawiono wyniki pracy 29-osobowego gremium rekrutowanego spośród regularnie działających na polu rapowym, opiniotwórczych dziennikarzy i dziennikarek. Zaprezentowano (i poddano pod głosowania publiczności, link na końcu) 90 typów w 18 kategoriach. Co można z nich wywnioskować?

Po pierwsze – dzieje się

82 różne pozycje zgłoszone do rywalizacji w kategorii album roku (przy coraz głośniejszej narracji, że młodzi myślą pojedynczymi utworami). 143 różne jurorskie typy singla roku. Obsada producencka tak silna, że w pierwszej piątce (Atutowy, Barto Katt, Gibbs, Lanek i Magiera) zabrakło pewniaków – np. powracającego do współpracy z raperem NOON-a, zawsze plasującego się w czołówce Soulpete‚a, świetnie adaptującego się w rapie jazzowego wunderkinda Kuby Więcka. Epki reprezentowane na tyle mocno, że poza czołówką są hiperpopularni twórcy, tacy jak Mata, Young Leosia czy KęKę. Ciekawy, rozpięty między klasycznym hip-hopem i eksperymentem underground. Jeżeli ktoś chciałby upatrywać kresu dominacji polskiego rapu, to musi poczekać. W tej chwili jest on rozkręcony i różnorodny.

To zaledwie trzy kategorie z osiemnastu. Ale już dużo dobrych muzycznych podpowiedzi.

Po drugie – czeka nas ostateczny zmierzch gatunków?

Dwie kategorie, które pozwolą wnioskować na temat przyszłości rodzimego rapu – debiut roku i odkrycie roku – skłaniają do refleksji głębszej niż trwający lata spór o to, czy coś jeszcze powinniśmy nazywać rapem, czy już nie. To zagłada gatunków muzycznych, czołowe zderzenie artystowskiego z ulicznym, ostentacyjnie komercyjnego z niezależnym do bólu. W tym kotle miesza się punk rock, zimna fala, r’n’b, dub, drum’n’bass, house, trap, drill, rap i pop. Z jednej strony stary, niedobry rave i gangsterka, z drugiej – mocno najodowany groove i ziołowy luz; pokolenie sypialnianych, laptopowych producentów kontra świadome nawiązania do rodzimej kontrkultury lat 80. Szufladkowanie tego wszystkiego to horror, poziom wykonawczy bywa jeszcze różny, ale zostaje wrażenie, że polski rap mógł nie być kiedykolwiek wcześniej tak interesujący „na zewnątrz”, np. dla fanów poszukującej elektroniki bądź mrocznej, gitarowej ekstremy.

Po trzecie – kobiecy rap i jego odbiór

Polski rap uchodzi za szowinistyczny i seksistowski – nie ukrywajmy, zarówno wielu artystów, jak i słuchaczy ciężko pracowało latami na to oblicze. Tym razem raperka Gonix po ogłoszeniu nominacji LPLHHMA napisała w komentarzu: „cieszę się, że na poziomie symbolicznym, w nomkach zaczyna się zgadzać”. I rzeczywiście zaczyna. WRR – zespół w składzie WdoWA, Rena, Ryfa Ri – z nominacją. Ostatnia z pań jeszcze dwiema (EP roku, undergroundowa płyta roku) i dosłownie o włos od pierwszej piątki raperów/raperek roku. Najbardziej wymowna jest jednak pozycja „Kobiecy rap i jego odbiór” wśród wydarzeń roku. Tu nie było żadnej ustawki gremium. Czyżby na scenie coś się zmieniło? Cóż, nadal na to wygląda, póki co Susk jest jednym z odkryć 2022, Ryfa mistrzowsko rozbudowała epkę „Elo polo” do albumu „Elo polo ideolo”, a Wdowa dowiodła albumem, że na jakość i kreatywność można u niej liczyć. Piszę te słowa, bujając głową do produkowanego przez Michała Tomasika singla Sista Flo.

Po czwarte – muzyka w muzyce

Pomysł na kategorię Instrumentalna płyta roku nie przez wszystkich był traktowany poważnie. Dziwne, zwłaszcza że nasza miejska muzyka na eksport zaczęła trafiać za sprawą NOON-a i duetu Skalpel, a L.U.C dostawał Paszport POLITYKI po zszywanym ze strzępków „39/89 zrozumieć Polskę”. Czy to dlatego, że recenzje rapowe latami przypominały szkolne analizy wierszy, a sam rap rymowane poradniki dla niesamodzielnych i niezaradnych? Zostawiam złośliwości, celebruję całą gamą emocji i brzmień, przekrój pokoleń w zestawie 600V, Emapea, Pejzaż, Amatowsky i RTN, ponad 30 zgłoszonych tytułów i komentarze internautów na temat tego, że tyle w tej szufladce dobra, że aż trudno wybrać. Te słowa piszę z kolei, ciesząc się stuprocentowo letnimi, instrumentalnymi płytami Sher7ocka i Himalaya Collective, czekając, czym zaskoczy niezmordowany Pstyk, i na „Rozmowy samplowane” Mroka. I przypominając – z językiem polskim (albo szkolnym angielskim) na ustach to możemy sobie na świecie co najwyżej kupić billboard.

Po piąte – o ochronie tożsamości

Piotr Szwed, publikujący na łamach Dwutygodnika i „Czasu Kultury”, słusznie zauważył, że kreatywne, ale skromne budżetowo teledyski nie mają w głosowaniu szans przy superprodukcjach Maty (trzy z pięciu typów w kategorii). Z kolei admin fanpage’a The Main Ingredient bulwersuje się, że „mixtape” zatracił pierwotne znaczenie, wymykając spod jurysdykcji didżeja. Nie jestem fanem piętrzenia regulacji, liczę na rozsądek zupełnie nieprzypadkowego gremium, ale niestety widzę, że błyskotliwe zderzenie światów dokonane przez DJ-a Zetena przy okazji „WŚRÓDNOCNEJ CISZY” czy wysiłek poszukiwawczy Lutto Lento nie wytrzymują konfrontacji z potentatami, którzy pod hasłem mixtape upychają kompilacje czy te bardziej spontaniczne albumy. Rozdwojenie kategorii stworzyłoby nieczytelny dla kogokolwiek absurd, strofowanie twórców i eksperckiego jury jest nie na miejscu, rozwiązaniem wydaje się zatem praca u podstaw. Przydałoby się medium regularnie piszące o tym, co na nazwę mixtape rzeczywiście sobie zapracowało. Tylko kogo stać na taką misyjną działalność, budzącą śladowe – przynajmniej początkowo – zainteresowanie? To pytanie retoryczne, dlatego na biciu piany się kończy.

I jeszcze ciekawostka – wydawałoby się, że Sony, które w 2021 r. mogło się pochwalić udanymi płytami Magiery i Małacha oraz świetnym Szczylem albo Warner ze świeżymi płytami Kozy z Kubą Więckiem i Zdechłym Osą, a do tego niezawodnym Kobikiem, powinno sobie zaskarbić sympatię jury. Zwłaszcza że – umówmy się – konkurencja nie była liczna. Nic z tego, niechęć do „majorsów”, korporacyjnego ciała obcego, wydaje się nadal żywa, spośród nich nominację dostał tylko Universal schowany za fasadą legendarnego Def Jamu.

Pod TYM ADRESEM znajdziesz listę wszystkich nominacji. A TUTAJ zagłosujesz.