Dycha. Najlepsze rapy sierpnia 22

Co znaczy warszawski styl rapowania? Bardzo się cieszę, że sierpień tak utrudnił odpowiedź na to pytanie. Patrząc po Otsochodzi z Bersonem w „Takiej pracy”, trzeba iść przez dobrze wybrany bit (Atutowy) jak przecinak, nieskończenie pewnie i ze „stilo” wyrobionym na melanżu. Pękaty mógłby się właściwie pod tym podpisać, do tego jest hardy, konsekwentny, wrogi dla otoczenia i z Ńemym, Smokinem oraz DJ-em Bulbem przy boku w „What’s my name?”, jak sam nawija, wygina abecadło w chińskie ósemki.

Czas ludzi zmienia. Proceente i Mały Esz byli z najbardziej pyskatej stołecznej ekipy, Szybkiego Szmalu, a teraz z pełnym – nomen omen – spokojem zdają w „Pełni” egzamin na szlachetnej produkcji Amatowsky’ego. I jest to egzamin nie tylko z hip-hopu, ale i z twórczości Andrzeja Kondratiuka. Dizkret, odpowiedzialny za kradzież numeru Barto Kattowi, przypomina we „Flankach” projektu HVNCWOTY, że warszawski rap to nie tylko technika, lecz również szkoła reportażu. Ta zwrotka mogłaby trafić na płytę Sokoła.

U Huncwotów gadka śląsko-mazowiecka, niemniej produkcja wschodnia, niezawodnego Soulpete’a. Narzekałem, że to region rapowo dyskryminowany, ale jego reprezentanci nie tracą rezonu. Karwel z Moniek jest w „Papierowym księżycu” tak osobisty oraz bez hamulców, że jest to krępujące i bardzo ciekawie kontrastuje ze szlagierowością opartego na Halinie Frąckowiak bitu podpisanego jako dzieło duetu Eddie Block i Funky Fella. Kiedy białostocczanin PIH gada w „Nie ma miejsca jak dom III”, że zbudował Słoneczny stok wers za wersem, to nie jest to pustosłowie. Jest tak ostry, że kropki pryskają spomiędzy liter. Szybko przypomina na bicie Creona, że szary chodnik rymuje się z miejscem zbrodni. I że prawda jest kobietą, na golasa kłamie.

Prawdą jest też, że kobiet w rapie coraz więcej i jest to proces coraz naturalniejszy. Kara miała przerwę, w „20. piętrze” robi to, co umie najlepiej – przekuwa życie w bólach w wersy podawane do dynamicznej muzyki (nitro beatz). Allczka jest ozdobą „Węży”, trapowego numeru Peepza, relacji z kaca po upijaniu się życiem chwilą. W kolektywie NATURA2000 kolorową mozaikę chłopackich stylów uzupełnia AZ-YL. Lubię ich za energię i nieobliczalność, „Kolejny kilometr” jest stonowany i chyba najbardziej klimatyczny w dorobku. Sami zresztą oceńcie, właśnie wyszedł nowy materiał „Luźna kmina”.

Jak się, kurwa, mam odprężyć, jak się budzę, to chce zasnąć… O tym, że bardzo brakowało mi świeżego, psychodelicznego, ale przy komunikatywnego i klasycznego hip-hopu, w którym emocje nie usprawiedliwiają braku mocnych linijek, przypomina mi kolejna młoda ekipa – Ziomcy. „7PH / OBOJĘTNE” w ostatniej chwili wyrzuciło mi z zestawienia kawałek Bonsona z Avim. Cała epka „HHARMIDERR” jest zaś na tyle dobra, że to ją, a nie album Bonsa, traktuję jako fonograficzne wydarzenie sierpnia w polskim rapie.

Zdjęcie otwierające publikację pochodzi z oficjalnego profilu Pękatego. Wszystkie opisane utwory do usłyszenia poniżej: