Iggy Not Pop, Tap3s i Igorilla na skrzyżowaniu rapu i bluesa

Ciekawe połączenia to sól – nie tylko hip-hopu, całej muzyki. I za sprawą utworu „Guru” do takiego właśnie doszło. Z jednej strony Iggy Not Pop, u którego co numer, to nieszablonowy pomysł. Z drugiej – Igorilla, stylowiec, gwarant jakości i niespokojna artystycznie dusza. Po środku Bartek „Orange” Owczarek i Artur Kondas, nie tylko producenci, ale i po prostu muzycy działający w duecie. W tekście podejrzani idole i manipulatorzy, w podkładzie americana i blues.

Po drugiej stronie głośników zaś ja, który chciałby nadać tej premierze szerszy kontekst. A gdyby tak wybrać parę połączeń rapowo-bluesowych i dać chłopakom pod dyskusję? Nie ma co gdybać, trzeba to zrobić, przy czym od razu dodać (np. samym artystom pomstującym na brak czegoś z Blackroc czy Mos Defa z Shuggie’em Otisem), że to wierzchołek góry lodowej. Cała playlista, łącznie z utworem wypowiadających się, pod tekstem. Tymczasem proszę brać sztućce, będziemy jeść piosenki.

A$AP Rocky x Joe Fox – Holy Ghost

IGORILLA: Mam słabość do A$AP Rocky’ego na gitarowych brzmieniach. Czy krąży po orbicie Kevina Parkera w „LSD”, czy leniuchuje w „Kids Turned Out Fine”, ja odpływam. W „Holy Ghost” dostajemy niecodzienną twarz Rakima kaznodziei i stylową, gitarową produkcję Danger Mouse’a. ASAP, jak rasowy bluesman, zapętla wersy niczym mantrę, krąży wokół nich i hipnotyzuje prostym i skutecznym flow, którym wbija linijki jak gwoździe w krucyfiks. Przygotujcie się na spacer po miejscu, gdzie duch święty unosi się jak mgła nad bagnami Nowego Orleanu, a nie jak dym grilla podczas Rawa Blues Festiwal.

A$AP Rocky poznał Joe Foxa, gdy ten grał na londyńskich ulicach. I wyciągnął go bezdomności (grafika: BBC)

Pjus x Sobota – Callarm

IGGY NOT POP: Darzę „Słowowtóry” Pjusa wielkim sentymentem. W okolicach tej płyty zaczęliśmy z Karolem naszą mesendżerową znajomość, która doprowadziła do tego, że mamy na płycie „Powiedz mi coś więcej”, prawdopodobnie ostatnie nagrane przez niego wokale. Wymieniliśmy w ogóle masę wiadomości i zdań, a to, co do mnie napisał, sprawia, że wciąż chce mi się robić muzykę, nawet jeśli zdarza mi się to ostatnio dość rzadko. Ale wróćmy do jego płyty i kawałka z Sobotą… Co ciekawe, nie jestem fanem twórczości szczecińskiego rapera, a bardzo lubię ten numer właśnie ze względu na jego rap. Za tę nawijkę, ale i za tekst Karola z fazą jak z „Matrixa” oraz subtelne gitarowe ozdobniki. To dość nieoczywisty wybór, ten blues taki bardziej modern (producent Szogun mówił o inspiracji Pimpem C i UGK – przyp. Flint), ale niech ludzie posłuchają i usłyszą ten przekaz, że „Spier******śmy to”.

UGK x Rick Ross Cocaine 

IGORILLA: Hit z proszku? Proszę bardzo. Bit tłusty jak burgery, które Bun B sprzedaje teraz w swoim Trill Burgers. Rick Ross, który brzmi tu jak trzeci tenor kolumbijskiej opery narodowej. I jeden z najobficiej zaaranżowanych instrumentalnie bitów ever. Czy może być lepiej? Może, gdy tylko gospodarze włączą majki na „ON”. Śpiew PIMP C to wejście z wysokiego C. Żadnych ozdobników, tylko totalnie klejąca się z całością hitowa partia w jego popisowym rejestrze, wysokim jak góry Kolumbii. I w kontrze do tego BUN ze swoją uliczną erudycją i zimnym, wyzbytym z emocji, niskim głosem, który waży swoje, jak waga twojego dilera.

Bisz x Radex – Białe batuty

ORANGE: Radek Łukasiewicz miesza style i łączy gatunki od początku swojej współpracy z Biszem i „Duch oporu” nie zmienia tego trendu. W „Białych batutach” padło na salonowe pianino napędzane organami hammonda. Bit mimo końcówki przeładowanej stylową harmonijką i innymi dęciakami zostawia dużo przestrzeni, a w takich warunkach Bisz ze swoim gadanym flow odnajduje się, moim zdaniem, najlepiej. Bluesowy sznyt całości aż się prosi o śpiewany refren, ale mimo jego braku kawałek ląduje w mojej topce bydgosko-wołomińskiego duetu.

Wielcy zderzacze gatunków, Bisz i Radex, wieczorową porą (z oficjalnego profilu FB artystów)

Outkast – Idlewild Blue

KONDAS: Bez Outkast nie byłoby w ogóle mojego grania. „Hey Ya!” ograłem niezliczoną ilość razy, całą „Speakerboxxx/The Love Below” znałem na pamięć. Bez bicia przyznam się, że następna płyta, czyli „Idlewild”, w moim ówczesnym odczuciu nie dała rady nawet zbliżyć się do poziomu zaprezentowanego wcześniej – ale to też kwestia tego, że w 2006 roku, czyli kiedy wyszedł ten album, byłem kompletnie nieprzygotowany do zrozumienia tego, co Outkast tam zrobiło. Proste bluesowe riffy, samplowane bębny i śpiew, który nie ma na celu popisywania się, tylko rozsiania ciar po całych plecach. I tak właśnie jest!

Kuba Knap x Jovi – Gotowy na cud

IGGY NOT POP: Kuba Knap nie jest raperem, tylko bluesmanem jak ta lala, a „Kuchnia Polska” – jedna z moich ulubionych płyt ostatnich lat – jest na to dowodem. Ciężkość bitów Młodego, gitary Aleksego Drywienia i opowiastki Kuby o jego życiu, doświadczeniach, poglądach, a nawet wierze. No bo czym jest blues, jak nie opowiastkami? A jeszcze ten refren Jovi, miałem ciary za pierwszym razem! Słodko-gorzki love song, zdecydowanie nie na pierwszą randkę. No bo jak w refrenie – żeby być gotowym na cud, najpierw trzeba być gotowym na trud. Knap, jeśli to czytasz, czekam na album z pełnym bandem (możesz mnie też zaprosić do jakiegoś kawałka, 5!).

KONDAS: PS Możemy całą trójką zrobić dla Ciebie bit! A co, najlepszy skład* do grania blues/amerikana/alternative/country rapu w południowej części Polski poleca się!

*poparte badaniami na grupie kontrolnej złożonej z ośmiu osób. Osoby te być może są spowinowacone z Iggy Not Pop x Tap3s.

Kuba Knap – analogowy człowiek w cyfrowym świecie i najbardziej bluesowa dusza wśród raperów (fot. Bartek Wiski, zdjęcie z oficjalnego fanpage’a Knapa)

Kacper HTA x Fonos – Wild West

ORANGE: Można odnieść wrażenie, że gitara, poza samplowaniem z Nile’a Rodgersa, zbyt rzadko towarzyszy raperom. Niechętnie brana na tapet przez bitmakerów, wciąż wydaje się czymś niecodziennym, patrząc na przekrój hiphopowych produkcji. Gibbs jak nikt inny potrafi przekuć ten fakt w miliony wyświetleń, ubierając prostą gitarową melodię lub kilka akordów w bit brzmiący na rodzimej scenie wyjątkowo świeżo. Udowodnił to przede wszystkim przy współpracy z Sariusem nad „Wikingiem”, udowadnia też tutaj, we współpracy z Druidem.

Big K.R.I.T. x B.B. King – Praying Man

KONDAS: B.B. King powinien być puszczany każdemu muzykowi jako przykład, że czasem mniej znaczy więcej. Zresztą cały bit tutaj siada idealnie o czwartej rano, gdy mamy przed sobą dziesiątki, jeśli nie setki kilometrów do zrobienia za kółkiem – idealnie wprowadza w ten vibe, gdy jesteś tylko ty, twój wóz i kawał drogi przed tobą. Również z mojego małego riserczu wychodzi na to, że B.B. King na tym numerze nie został wysamplowany, tylko w wieku 80 lat zagrał i zaśpiewał u Big K.R.I.T. I to zagrał tak (i zaśpiewał!), że kapcie zostają w przedpokoju.

Yelawolf – Daylight

KONDAS: Yelawolf powinien być cały czas taki jak w „Daylight” – jego „Opie Taylor” trzyma podobny vibe, ale już bez tego smaku i bez tego uderzenia. Poza tym – błagam, więcej folkowych skrzypiec w rapie! Muszę też dodać, że bez tego numeru nie powstałoby 90 proc. pomysłów i kawałków, które napisaliśmy dla Iggiego. Najpierw mieliśmy tytułowe „Powiedz mi coś więcej”, które czerpie garściami z dobytku gatunku zwanego Amerikaną; następnie po kilku latach pracy udało nam się napisać „Guru”, który idzie jeszcze krok dalej – gitary grane slajdem, gitary barytonowe, gitary klasyczne, gitary basowe; generalnie dużo gitar. Dodatkowo w naszym wykonaniu jest też niesamowicie tłusty Moog, trochę przeszkadzajek, dziwnych produkcyjnych rozwiązań i nawijka Igiego i Igorilli. Nic, tylko rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady – taką naszą polską prerię… czy coś takiego.

Autorem okładkowej, wykorzystanej na otwarciu ilustracji do utworu „Guru” jest Remigiusz Patelak.