Dycha. Najlepsze numery stycznia 24

2024 wjechał nam z dziką energią. ĆPAJ STAJL znalazł morderczą proporcję rapowego wożenia się do zadartego punkowego pazura i nieograniczonego niczym polotu bohemy, uderzając w „Tyle mam” najlepszym singlem w karierze. To najlepszy bit od miesięcy, najlepszy klip od miesięcy, a i ten Nowy Zaucha na mikrofonie gołębiowi spod ogona nie wypadł.

Szpaku w „Animal Planet” zwierzęco rozszarpał jerseyowy podkład Raffa J.R.-a, na refren nie ma silnych, obyło się bez wycia na zwrotkach i dobrze, zresztą cała epka „Cerber” trzyma poziom. „RAP” Otsochodzi to niby nic takiego. Niby. Ale Lil Uzi flow, drillowy bas, ferwor trąbek i cały ten perkusyjny nalot dywanowy (raper zrobił muzykę razem z Lohleqiem) po prostu działa. Czuć też tę sinusoidę, ten lot góra-dół, o którym mowa w wersach.

Zaskakująco dużo życia u trzech pionierów, którzy mają, owszem, 30 lat, ale hiphopowego stażu. Na pewno najlepsze „nowożytne” wejście Liroya, na pewno dalszy ciąg życiowej formy producenta HWR-a, na pewno nie ma wątpliwości, że Peja i Abradab dużo grają i nie „rdzewieją”. Jest w tej trójce potencjał większy niż jednorazowy strzał w postaci „Idę dalej”. Czwarty weteran w tym odcinku „Dychy” może ironicznie podchodzić do swojej relacji z klasycznym rapem (a zwłaszcza jego odbiorcami), ale żaden inny nie daje mu takiej iskry w nawijce. Tak, styl w „Jeszcze raz” serio skłania, żeby usiąść. Stare rzemiosło do pary z nową nonszalancją, bit od wieloletniego współpracownika Sir Micha. To nie jest jakiś tam numer Tedego, to jest pan TDF.

Młody w „Prostym chłopie” jest dojrzałym chłopem. Pianino, chór, przemyślana treść, prawdziwa Godzilla wielkiej płyty. Numer ma piękne cuty DJ-a Bena, smaczki klawiszowe Ksawerego, gitarowe Aleksego i wokalne podkreślenie „message” przez IVO – chwali się twórca. I fakt, ma się czym chwalić. Dumny może być też Łysonżi, który z Jacą, Ninją (Okoliczny Element!) i Skorupem brzmi w „Marce”, jakby nagrywał rap z dobrymi kumplami, wyluzowanymi, niemniej traktującymi siebie nawzajem i swoją muzykę serio, niepobłażającymi sobie, skupionymi. Ciężar bębna, lekkość sampla, trzy minuty trzydzieści sekund pasji obudowanej doświadczeniem.

Teraz zrobi się poważniej. Wrocławianka Haja Graf w „Rapie ze złomu” jest zaskakująco warszawska – nawija nisko, brudno, do melancholijnych smyków KR1Sa i gramofonowych cięć DJ-a Skiplessa. W trochę innych czasach Diil Gang mógłby ją śmiało rekrutować, bo to dobre. Konarski stał się ekspertem w kondensowaniu treści, mocno deklamowany, dosadny styl służy mu do przekazywania tego, co innych może wesprzeć i otrzeźwić. Cokolwiek, co robi ci dobrze w głowę, to zawsze jest krok dalej od okien – zapewnia do wtóru elektroniki Kapitana Łajby. Wie, że parapety są śliskie.

Ten Typ Mes z Bartkiem „Szogunem” Pietrzakiem i Bartoszem Tkaczem u boku był irytująco ekscentryczny, dlatego Biały Tunel był nużącym doświadczeniem. Dawny kompan Mesa z zespołu Flexxip, Emil Blef, jest zarazem liryczny, komunikatywny i z pomysłem. „Butelki” z tyleż progresywną, co urokliwą produkcją duetu tworzącego jako badxxample i raper, który obiecał, że uratuje świat, ale zapomniał, to do pary z obrazkiem AI ujmujące połączenie na wiele razy, które każe czekać na album.

Jeszcze te pięć numerów poważnie brałem pod uwagę podczas selekcjonowania styczniowej „Dychy”. Ale dziesięć jest dziesięć.

Na zdjęciu otwierającym ĆPAJ STAJL (źródło: oficjalny FB grupy). Dycha opisywanych utworów do odsłuchania tutaj: