Płyty obsadzone lepiej od niejednego filmu
Hip-hop dźwiękami i słowami haczy się, o co tylko może. Również albo nawet zwłaszcza o siebie. To permanentny autocytat. Gatunek mógłby zmienić nazwę na Meta i szczerze mówiąc, pasowałoby bardziej niż do Facebooka. Producenci samplują te same winyle, korzystają z tych samych paczek brzmień, podsłuchują i naśladują się nawzajem. Raperzy nawiązują do siebie oraz innych w kółko, parafrazują się i czynią do siebie aluzje nieustannie, jakbym im kazano. Didżej, skreczując, uzupełnia ten bank cytatów. I co jeszcze? Remixy. Blendy. Mixtape’y. Jakby tego było mało, od początku hip-hopu raperzy nawzajem się odwiedzają. Mam czasem wrażenie słuchania jednej, niekończącej się nigdy płyty. Można to kochać, można tego nienawidzić, u mnie jest na przemian.
Gościnność to akurat piękna cecha. Krzyżówki stylów w napęczniałych od ksywek „posse cuts”, pałeczka przekazywana w sztafecie wersów to świetnie działające magnesy. Widząc, że na zapowiedzianej na drugi tydzień marca płycie Jana-Rapowanie Kaz Bałagane spotka się w jednym numerze z KęKę, a Paluch z Sokołem, wiem, że muszę rezerwować czas. A jak dodać jeszcze Kinny’ego Zimmera, Misię Furtak i Korteza, czuję, że mam temat. Bo zaczynam się automatycznie głowić nad najmocniej obsadzonymi płytami w polskim rapie.
Żeby nie było za prosto – zostawiam albumy producenckie, didżejskie mixtape’y i materiały supergrup, gdzie nikt z zewnątrz nie jest już potrzebny. Pomijam też tegoroczny, znakomity album Dwóch Sławów, nad którego personaliami pochylałem się przy okazji śledzenia featuringów Łony. W oczekiwaniu na Jana i jego „Bufor” proponuję następującą piątkę.
Proceente i Łysonżi Dżonson, „Aloha Opus Magnum vol. 2” (2022, Aloha Entertainment)
Gościnnie: Mały Esz, Emazet, Bisz, Rzeźnik, DJ HWR, HK Rufijok, W.E.N.A., DJ Finger, Okoliczny Element, Kuba Knap, Oxon, Bonson, Przemek Ferguson, Krzysztof KNT Kozak, Eldo, DJ Gondek, Masia, Kobik, Justyna Kuśmierczyk, Skorup, WRR
Producenci: DJ HWR, Sarnvla, Szczur, Salvare, Jaca, Kuba Knap, Spinache, Este, Mayor
Łysonżi z Procentem dokonali rzeczy wielkiej. Bez zaplecza dużej wytwórni i hojnego sponsora zebrali absolutnie nieoczywisty zestaw osobowości. To był hazard, kumulacja ryzykownych wyborów. Sięgać po Przemka Fergusona akurat wtedy, gdy życie waliło mu się na głowę, a swąd palonych przez niego mostów czuć było dosłownie wszędzie, nie tylko w Poznaniu? Decydować się na kooperację ze słynącym z niełatwego charakteru Eldo, rapującym w dodatku prosto i serio, zupełnie w kontrze do czasów? Podawać pomocną dłoń Wenie, postrzeganemu jako definicja artystycznego oportunizmu i odklejenia social media od twórczości? Bonson, który nie tak dawno dogrywał się seryjnie tam, gdzie nigdy nie powinien? Rufijok, na tyle lokalny i hermetyczny, że aż skazany – wydawałoby się – na śląskie produkcje do końca życia?
A tu nie dość, że każde z wyżej wymienionych zaproszeń się w kontekście „Aloha Opus Magnum vol.2” broni, to nie sposób nie usłyszeć, że Bisz, Oxon, Kobik czy Skorup dograli się na takim poziomie, jakby od tego zależały dalsze losy ich karier. Jedni ujmują czuciem bitu, inni melodią, jeszcze inni narracją, nieważne. Wyłączając niepotrzebny jak zawsze udział Krzysztofa Kozaka, komunikacja na liniach gospodarze-goście-temat-bit przebiega bez zarzutu, co oznacza świetną pracę przy produkcji wykonawczej. Szacunek należy się również za reprezentację kobiecą – rapują Guova, Wdowa, Ryfa i Rena, śpiewają Masia i Justyna Kuśmierczyk. Panie czują się swobodnie, nikt tu ich nie doszył, bo wypadało.
Quebonafide, „Romantic Psycho” (2020, QueQuality)
Gościnnie: Taco Hemingway, Natalia Szroeder, Arkadiusz Kopera, Mata, Smarki Smark, DJ Ike, Vito Bambino, Sentino, Kiełas, Bedoes, Mrozu, Daria Zawiałow, Ralph Kaminski, Kukon
Producenci: DJ Krime, FORXST, Patr00, Emade, Kacperczyk, Kixnare, Czarny HIFI, Iad Aslan, Mrozu, Duit, Ralph Kaminski, Hatti Vatti
Ścieżka dźwiękowa „Romantic psycho” była w 2020 r. jak głośno wykrzyczane pytanie retoryczne o to, kto tu rządzi. O artystycznych rezultatach można by podyskutować, ale lista personelu sprostała całej rozkręconej na niewyobrażalne wcześniej obroty maszynie promocyjnej zakładającej odgrywanie scen w telewizji śniadaniowej, twarz na okładce kioskowych krzyżówek, a także sfingowaną premierę zupełnie innego krążka. Co oznacza zatrudnienie takiej armii gości? To coś miłego dla każdego pokolenia – tego pamiętającego, jak Sokół wraz z Zip Składem urządzali grill na pl. Zbawiciela, a bracia Waglewscy (Emade to młodszy z nich) okupowali imielińskie ławki, ale też tego przychodzącego tłumnie podziwiać swoich idoli na monstrualnych zlotach organizowanych po lotniskach, stadionach i torach wyścigowych.
Ukłony są kierowane do etosowego hiphopowego odbiorcy do dziś wspominającego z rozrzewnieniem podkłady Kixnare’a i Patro00 oraz skrecze Ike’a, przy czym równolegle uśmiechy rozdawane są entuzjastom eleganckiego popu. A do tego Kiełas czy Sentino, wybory nieoczywiste, może nawet ekscentryczne, za to zdolne zadowolić łowców nowinek i rozpocząć rozmowy o tym, kto tu wyprzedzał swoje czasy. Jeżeli na kimś ten zestaw nie zrobił wrażenia (przynajmniej przed przesłuchaniem), najpewniej nie śledzi polskiej muzyki wystarczająco bacznie. Senti mógł się awanturować w związku z domniemanym nieuregulowaniem należności za jego wkład, słuchacz mógł się rozczarować, że strzępek wokalu Smarka jest z archiwalnego nagrania, w postrzeganiu tego manifestu siły niczego to nie zmienia.
BonSoul, „ReStart” (2019, Asfalt Records)
Gościnnie: DJ Te, Bownik, Jan-Rapowanie, Mateusz Holak, Ras, Jakub Juźko, Avi, Słoń, Włodi, O.S.T.R., Roma, Sara Kordowska, Sarnvla
Producenci: Soulpete (w składzie zespołu)
Wielu słuchaczy hip-hopu może się pieklić, że nie widzi wśród opisywanych przeze mnie pozycji żadnego rapu „ciemnej strony”, stricte ulicznego i hardcore’owego. To prawda, że po tamtej stronie sceny gdzieś co druga płyta solowa staje się zlotem znajomych z całej Polski. Ale też płaci przez przez to tym, że staje się kolejnym takim samym dziełem zbiorowym, z tą samą pulą brzmień i tematów. Tymczasem BonSoul, duet Bonsona i Soulpete’a to nie tylko „takie ksywki, że ich nie waż się napisać małym druczkiem misiu”, bo rzecz obsadzona jest nie dość, że świetnie, to jeszcze mądrze. „Małpi gaj” z Holakiem, Janem-Rapowanie i Rasem staje się wielkomiejskim hitem skrojonym pod najmodniejsze radia internetowe. „Czarny PR” z Włodim z Molesty i Słoniem wprost przeciwnie – to granie brzmieniowo ciężkie, w treści antysystemowe i antybranżowe, co do którego nikt nie ma złudzeń, że jest dla „tych, co wiedzą”, i szerzej nie zaistnieje. „Tam mnie spotkasz” łapie soulowy oddech, żeby Bownik mógł śpiewać lekko, w „Krwawym sporcie” Ostry chłoszcze razem ze stopą i werblem. Numery z Romą i Sarą Kordowską to rzadki przykład, gdy pomiędzy wokalistkami a raperem tworzy się coś wyjątkowego, lepi się to w piosenkę. A są jeszcze przecież instrumentaliści powplatani z godnym Soulpete’a wyczuciem. To jedna z najlepszych płyt w historii polskiego hip-hopu.
Ten Typ Mes, „Trzeba było zostać dresiarzem” (2014, Alkopoligamia)
Gościnnie: Piotr Borowiec, Michał Tomaszczyk, Kuba Knap, Magda „Jazzy” Dzięgiel, Głośny, DJ Def, DJ Black Belt Greg, Zbigniew Jakubek, Blady Kris, Skubas, Olaf Deriglasoff, Martina Matwiejczyk, DJ M-Easy, DJ Eprom, Peja, Tomasz Bogucki
Producenci: Sh7rlock, Szogun, R.A.U., L.A., Bonny Larmes, SoDrumatic, Stona, Głośny, Lower Entrance, Qciek, Skubas, Olaf Deriglasoff, DJ Eprom, DJ 600V
„To już nie jest eklektyzm na chybił trafił, drum’n’bassowy producent z rekomendacji kolegi i gitary znajomych na doczepkę. To jest jazda bez trzymanki, bez oglądania się na gatunki, na pokolenia, na możliwości odbiorców, gdzie goście tacy jak Andrzej Dąbrowski, Olaf Deriglasoff, Skubas czy Zbigniew Jakubek nie są przeszczepem, wisienką na kebabie na grubym, a partnerami twórczymi. W jednym z utworów Mes tłumaczy, że mógł być odbierany jako ten, który zadziera nosa, ale on po prostu nie miał już poczucia przynależenia do – co tu dużo kryć – ograniczonej hiphopowej społeczności, a świat artystyczny nie palił się do tego, by dać mu obywatelstwo, widząc w nim raczej ciekawostkę. No to teraz ma swoje autonomiczne królestwo Alkopoligamii, zdolne utrzymywać dobre dyplomatyczne stosunki z jednymi i drugimi, przy tym grać na swoich prawach” – pisałem w recenzji, chwilę potem, jak płyta wyszła.
Co tu dodać? Głupio coś dodawać, jak masz klawiszowca Walk Away, wydziera się i szarpie struny typ z Apteki, dmie puzonista współpracujący z Herdzinem i Maseckim. Może punkt za to, że goście działają w służbie dresiarskiego konceptu, pokazującego Polskę trzema paskami podszytą – nawet jeśli ten koncept trzeszczy czasem w szwach. I kolejny punkcik za to, że każdy, kto miałby w tamtych czasach numer z Peją, kłułby nim w oczy, a Mes chowa do ukrytych kawałków razem z utworem z nestorem sceny DJ 600V i polską wariacją w temacie The Clash graną z Tomaszem Boguckim.
WWO, „Życie na kredycie/ Witam was w rzeczywistości” (2005, Prosto)
Gościnnie: Tomasz Knapik, Dolores, Hudy HZD, Blackstarr, Jaźwa, Pono, Soundkail, Kontrafakt, Orion, Włodi, Iza Puk, Toma, Bastek, Foster, Małolat, Koras, Juras, Proceder, Firma, Mercedresu, Ks. Rafał Praski, Wilku, Dry, Demon One, Bilon, Kali, Zip Skład
Producenci: L.A.B.Z., Bastek, Zoober Slimm, Planx, Majid „Chi” Hasan, Sean „Face” Foote, Sidney Polak, Żusto, DJ Wich, Uraz, Shuko & P, Beathoavenz, L.A., Emade, Korzeń, Kuba O., Magiera
Płyty Sokoła zawsze są wydarzeniem, bo dzieją się tam rzeczy niecodzienne – a to trafi się bit nowojorskiej legendy lub jednej z twarzy cloud rapu, a to zaskoczy nas pośmiertny „występ” Andrzeja Zauchy bądź chórek wciąż aktywnych Fasolek. Pośród całej tej bogatości załoga z lat 90. rymująca do hip-house’owego podkładu producenta najpopularniejszych trapowych płyt albo Taco Hemingway z PRO8L3Mem w samym środku komedii omyłek nie mają prawa nikogo zszokować. Również dlatego, że Sokół, z Jędkerem i Deszczem u boku rozmachem i skutecznością działania zadziwiał już w 2005 jako WWO. Podwójna płyta (tworzona razem, ale osobno – jak u Outkast) mogła być traktowana jako wydarzenie na skalę nie tyle polską, ile europejską.
Prócz solidnej reprezentacji warszawsko-krakowskiej „ulicy” rapował na niej słowacki Kontrafakt z późniejszym celebrytą Rytmusem na czele, Orion z czeskiego PSH, amerykański Blackstarr pamiętany z występów u Group Home i Tony’ego Toucha, francuski Soundkail. Ekscytowała obecność Demona One i Dry’a z Mafia K’1 Fry, kolektywu, którego „Pour Ceux” do dziś uważa się za wzór hardcore’owego klipu. Śledząc dokonania zaproszonych niemieckich producentów, trafiało się na ich powiązania np. z Aggro Berlin i Beatminerz, zaś Chi z Face’em robili rzeczy dla zaoceanicznych przedstawicieli głównego nurtu: Mary J. Blige, Mase’a i Trick Daddy’ego. Dziś nie wygląda to już tak dobrze, wtedy było jednak droższe i trudniejsze do uzyskania – polski rap nie miał wyświetleń, od których bieleje niejedno zachodnie oko, generował ułamek obecnych zysków. Tym więcej uznania dla WWO, zwłaszcza że jest kilka polskich niespodzianek – udział księdza Rafała Praskiego, Sidney Polak, konferansjerka nieżyjącego niestety Tomasza Knapika.