Dycha. Najlepsze rapy lutego 22

Nie tak dawno imputowałem Piotrowi Szwedowi świadomy bądź podświadomy parytet, teraz sam kończę z trzema rapującymi dziewczynami (i jedną śpiewającą) w najlepszej dziesiątce numerów w lutym. Ba, gdybym miał jedną pozycję więcej, zajmowałaby ją Wdowa z Justyną Kuśmierczyk. I ani płeć, ani zbliżające się czerstwe święto nie mają na to żadnego wpływu. Ryfa Ri rapuje w „BROLO” od serca, prostolinijnie, płynnie i do takiej muzyki, że się zastanawiam, czy nie otwierają wraz z Panamą polskiej filii Dungeon Family. Znany nam świat się wali, a Maggy Moroz nawija sobie leniwie o żarciu – sporo w „Głodzie” Missy Elliott, może trochę Aliny Pash, najwięcej jednak własnej pogody ducha. Z kolei JAZZY wjeżdża na kanał JWP jak do siebie. „Nic mnie dotyczy, tylko bit mnie dotyka”, pada w „Aspiracjach”. O tak, ten bit Falcona może dotknąć, ale raperka jest na nim pewna, spokojna, zdecydowana. Jak mówił klasyk w pumpach – U can’t touch this.

Z YouTube’a JWP Crew za pomocą kawałka „Jak Big L” atakuje również Sydoz. I atakuje to dobre słowo, młody Ślązak jest ofensywny jak cholera. Niby boom bap, raper z tytułu byłby dumny, to jednak nie pachnie jak odgrzewka z mikrofali. Kto był na koncercie, wie, że to znacznie więcej niż jakiś tam retro-rap. Sydoza słyszeliśmy wcześniej u Bump’12, ale spokojnie, bez jego obecności to nadal kuźnia najlepszego undergroundu. Nawaj na podkładzie Barto Katta wystrzeliwuje w „Drugim podejściu” linijkę po linijce i znowu jest klasycznie, ale bez zbędnej ortodoksji. A jak ktoś chce soli na rany, czyli ciężej, wolniej i z jadowitymi wersami, to Symptom zaprasza na „Bars1” Koko rymuje, Fav produkuje, Cutahead skreczuje, wszystko się zgadza.

L1.PA to nie jest znana ksywka, łodzianin trafił na tę listę z „Rezonansem” za pisanie, w którym nie oszczędza siebie, wykłada logicznie, niehermetycznie, chce się tego słuchać. Meek, Oh Why? ma fantastyczny klip, nostalgiczny bit i świetny refren, to estetyczna frajda z tym poobcować – od „Księżniczki i buca” do żadnego jego kawałka nie wracałem tak często jak do „Nocnego nieba”. Ostatecznie otrząsamy się z przeszłości przy drillowym „Boomerangu”, w którym Siles przekonuje, że warsztatowo mało kto ma do niego start, ta elastyczność musi imponować. Berson gościnnie to zawsze dobry pomysł.

W „Piachu” z albumu „Aloha Opus Magnum vol.2” gospodarze są w formie, ale gdy Kobik dobywa południowo dzielonego bitu Spinache‚a, numer wznosi się wyżej. Tak się pływa! K-O-B wydał w lutym bardzo dobry mixtape, traf chciał, że wszystkie moje ulubione piosenki z niego puścił w internety wcześniej. „Sram na to” w zeszłomiesięcznym zestawieniu brakuje mi jeszcze bardziej niż „Thuggin” Kaza i Drona, „Rapu w robocie” Potworów i Spółki czy „Photonu” Szytego. Cóż, za miesiąc pewno się będę znowu tłumaczyć, tymczasem zostawiam z playlistą.