Sie gra, sie ma. Zapytajcie Okiego, Olsona, a zwłaszcza Słonia i Pezeta

Przenikanie się świata gier i rapu to nic nowego. Jeszcze w latach 90. można było zagrać w kosza jako zespół Public Enemy albo bić się Q-Tipem, liderem grupy A Tribe Called Quest. Hiphopowcy gry inspirują, reklamują, współtworzą, ilustrują muzyką – to naturalne połączenie. Można było tylko mieć wrażenie, że w Polsce dało się zrobić w tej kwestii więcej. I właśnie się robi.

Cieszyliśmy się, gdy nasz producent Marek „Maro” Walaszek znalazł się z trzema utworami na ścieżce dźwiękowej Cyberpunka 2077 i cieszymy się dalej, bo w związku z serialem i coraz skuteczniejszym łataniem dziurawej gry ta przeżywa druga młodość. Ale to zwycięstwo nie było pełne, bo gra polska, współpracownicy Maro zagraniczni. Pozostawał niedosyt. Z tym większą frajdą dokonuje się odkrycia, że w międzynarodowym wydaniu Need For Speed Unbound, 25. odsłonie cenionej serii Electronic Arts, umieszczono dwa w pełni rodzime utwory.

To nie jest zestaw przypadkowy i byle jaki. Na blisko czterogodzinną listę trafił np. Black Thought z A$AP Rockym i Run The Jewels, rzecz ze świetnego, opisywanego na Raptusie, tegorocznego „Cheat Codes”. Są tu alternatywni Clipping., hałaśliwe trio z kultowego, zupełnie nierapowego wydawnictwa Sub Pop, które 20 listopada zagra w warszawskiej Hydrozagadce. Jest Pa Salieu, którego wydane niezależne na Wyspach „Send Them To Coventry” było zdaniem wielu najciekawszą rapową pozycją 2020 r. Mamy reprezentację ukraińską – basowe Grebz, eksperymentującą z elektroniką Alinę Pash i alyonę alyonę ze zwycięzcami Eurowizji z Kalush.

Polaków reprezentuje Oki z Gedzem i Magierą oraz Oliver Olson z Gibbsem. Szalone „Siri” pierwszej trójki jest najmocniejszym punktem mixtape’u „77747mixtape” z 2020 r., fuzją wyczynowego rapowania, specyficznego zaśpiewu i ciężkiej od basu trapowej produkcji. Olsona wychował Śląsk, na powierzchnię wydobył Paluch i jego Biuro Ochrony Rapu, a electrohouse’owe „Tłoki” wcale nie były wśród najpopularniejszych kawałków z drugiej w dyskografii płyty „Limbo” (2021). Teraz ma się to szansę odmienić.

To jednak nie koniec dobrych informacji. Teraz czekają te lepsze, bo związanie z nową muzyką. Można jak O.S.T.R. z Żywiołakiem reklamować cudzą grę – tak było w 2018 r., kiedy raper współpracował z Wargaming przy okazji sieciowego, wieloosobowego „World of Tanks”. Ale można też swoją, co Słoń uczynił dwa lata temu przy okazji „M.E.A.T. RPG”, a teraz właśnie powtórzył z racji zapowiedzianej „M.E.A.T. II Absolute Zero”, pikselowej strzelaniny (a więc zmiana gatunku!), współpracy słoniowej Brain Dead Familii i Trippin Bears, na którą właśnie gromadzone są crowdfundingowe fundusze.

Będzie można grać na PC, będzie można na konsolach, ale ja przecież nie o tym, wracamy do muzyki (zwłaszcza że krytycy potrafili poprzedniej gry nie oszczędzać). Przy okazji pierwszego tytułu raper z Chrisem Carsonem przygotowali porcję tekstowo-muzycznego, elektronicznego okrucieństwa. Tym razem jest nawet okrutniej – „Zero absolutne” wali basem, rytmicznie i głucho tłucze bębnami, kłuje w ucho bezczelnością. Raper jest atomowym grzybem nad j…m Bullerbyn.

Mobilizację zarządzono nie tylko w Poznaniu, ale i w Warszawie. – Rap Game” to gra, która bynajmniej nie jest żadnym rap battle. To fajna gierka na telefon, trochę „bijatyka”, trochę przygodówka z na wpół otwartym światem. Mega mnie cieszy i jara to, że spróbowaliśmy z chłopakami zrobić coś całkowicie innego niż dotychczas, a jednak bardzo spójnego z moją osobowością i charakterem. Mam nadzieję, że sporo ludzi będzie w nią grało i będzie miało taki sam albo nawet większy fun niż ja – tak Pezet rekomenduje produkt, którego jest ponoć pomysłodawcą.

Szansa pozbierania magnetofonowych winyli i pobiegania po Ursynowie, na którym gra się zaczyna, to jedno. Dla słuchaczy ważniejsze będzie to, że „Rap Game” to numer lepszy właściwie od wszystkiego, co słyszeliśmy na niedawnej „Muzyce komercyjnej”. Pezet jest pewny siebie i drapieżny, przyspiesza brawurowo, porównuje celnie, w zalany basem, cykający trap Auera głos wlewa się tak dobrze, jak sekwencje skreczy DJ-a Pandy. To nie jest niemrawa próba wpisania się w gusta młodszego odbiorcy, to dobrze wykonane zlecenie.

I takich będzie więcej. Czasy, kiedy kompaktowemu wydaniu „Teenagenta”, naszej gry przygodowej na PC, towarzyszył w 1996 r. potworny, amatorski rap zespołu DaBong, a polska muzyka miejsca trafiała do gier wyłącznie na polski rynek („Tony Hawk Pro Skater 2004”), nie wrócą. I nie będziemy za nimi tęsknić.