Dycha. Przegapione rapy z pierwszej połowy 2023

W ramach comiesięcznego cyklu „Dycha” miałem do obsadzenia w pierwszej połowie 2023 r. 60 miejsc. Sporo? Tak, w każdym gatunku muzyki w Polsce innym niż rap. Jego podaż jest taka, że nadążyć nie sposób. Nadrobić też się nie da, ale przynajmniej można próbować. I oddać przy tym sprawiedliwość. Zapraszam na numery, których nie wypadało przegapić, a jednocześnie przepraszam przegapionych.

Departament sprytnych linijek, błyskotliwych gierek słownych oraz osiedlowego humoru reprezentuje Avi z „Gelendą”, Kot Kuler i jego „Krew” (wielki nieobecny również w zestawieniu rapu grafficiarskiego) oraz Rów Babicze z „Biszkopcikiem”. A zatem cytujmy. Połowa branży też by tak chciała / a nie może się utrzymać jak Anży Machaczkała – diagnozuje ten pierwszy z celnym porównaniem. Ja i moi ludzie, moje krew (crew), moja familia / spróbują dotknąć ich, to jest kres / bycia „familiar” – gra homonimami ten drugi. Babicze otwierają numer bezbłędnymi pytaniami retorycznymi zadawanymi zza kominiarek: Nazywasz się raperem, bo se, k…a, track nagrałeś? / Ja jem kanapkę drwala i co ziomek, jestem drwalem? I jeszcze bity do „Gelendy” (Atutowy) i „Krew” (Qzyn) – to jest to, co najlepsze w nowej i starej szkole.

Ministerstwo niezawodnej produkcji ma solidną delegację. Barto Katt i Koza mogą być sobie w „Getto Boys 3000” kosmitami, piszczeć, budować dziwne alegorie, ale jak bas tak chodzi, a dęciak tak wjeżdża, to nie trzeba za dużo nad ich treściami myśleć, wystarczy dać się ponieść bitowi, jednemu z najlepszych w tym roku. Atut jest w „Komu zależy” jak krawiec, skroił drillowy numer, który leży Bersonowi idealnie. Industrialne bębny są nie do zapomnienia, podobnie refren. Radosny chaos pętlonego podkładu Zetena w „Moich starych kumplach” cieszy jak niegdyś czekolada z Peweksu. Leci tu sam producent, leci Skorup, stare typy tańczą, żony dzwonią. Niemniej kawałek roznosi Bartek Koko. I DJ Cutahead.

Wydział rapu ogarniętego warsztatu zgłasza młodych prymusów: Zeamsone’a i asstera. W skali albumu i jeden, i drugi może nużyć, bo brzmią, jakby bardzo brakowało im inspiracji. Ale w „4TB” bit skacze z jersey club do drillu, a oni nawijają jak maszyny. Nic, tylko podziwiać – szybkość, czytelność, wyczucie rytmu. Kto chce im wejść w drogę, niech najpierw uprzedzi SOR. Wielką niespodziankę sprawia w „Bezdechu” Fabijański – bardzo wiele robi z głosem, ma pomysły na flow, działa w skrajnie różnych rejestrach emocjonalnych, rzuca na bit (Voskovy) skrajnie osobiste, celnie ujęte rzeczy. Progres wręcz nie do uwierzenia.

Resort kobiecych nawijek przysłał dobre zawodniczki, które potraktowały słuchaczy poważnie. I to nie tak, że te miejsca były z automatu rezerwowane dla kobiet, to tak nie działa. Mortal K.O. Lab (czyli MC Benya & Funky Fella) w „Ruchomych piaskach” uprzedza, że to „trochę country, trochę blues, a trochę alternatywa”. Niby to nie rap, bardziej osadzone w bicie śpiewanie, kto by się jednak przejmował? Ja nie, dla mnie dużo tu klimatu wczesnych lat 70. i jeszcze tekst jest dobry. Lirycznie sprawdziła się też wrocławianka Haja Graf na bicie Sensiego, z Madą dobrała się bowiem jak w korcu maku, nastrój zamknięto tu w każdym werblu, w każdym rymie.

WSZYSTKIE OPISYWANE UTWORY DO USŁYSZENIA TUTAJ: