Beat it #2. Natali kontra Kazzushi, Siwers, Zjawin, Sarnvla i Webber

Tym razem w „Beat It”, cyklu, w którym „ludzie, którzy dysponują aparatem pojęciowym, a przede wszystkim wiedzą empiryczną – najczęściej piszący producenci albo produkujący dziennikarze – analizują pięć wybranych podkładów”, gości Marcin Natali. Marcin publikuje na portalu Popkiller (głównie wywiady i newsy), współprowadzi hiphopową audycję „Rap Sesja” w Radiu Kampus, a także tworzy soulujący i jazzujący rap jako Tuelv. Może pochwalić się wieloma zagranicznymi kooperacjami, pochwałami od tuz pokroju 9th Wondera czy Statik Selektah. Cztery lata temu ukazał się jego debiutancki longplay „Rainshine”, a rok później – instrumentalna epka „Closure”. Dziennikarz i producent oceni bity wybrane przez Marcina Półtoraka, zaproszonego do poprzedniego odcinka.

Kazzushi x Łysonżi – Jawnie [prod. Kazzushi]

Warszawiak Kazzushi był członkiem zespołu Bassgrou, a najwięcej popularności zapewniły mu współprace z VNM-em. Utwór „Jawnie” z Łysonżim z ekipy Szybki Szmal pochodzi z jedynego solowego albumu producenta, wypuszczonego w 2008 r. „Wstrentnego żula”. Gotowi na szybkie, przemysłowe brzmienie?

MARCIN NATALI: – Nie tracił sekund Kazzushi na intro czy subtelne wprowadzenie podkładu, „Jawnie” wjeżdża kopniakiem jak Jet Li! Takie intra bez intra potrafią wziąć z zaskoczenia, poderwać z krzesła, dać zastrzyk energii. Sam co prawda chyba nigdy nie zdecydowałem się na taki zabieg i zawsze lubię najpierw wprowadzić sampelek, melodię, a potem perkusję, ale jest w tym wejściu z buta metoda! Dosyć prosty, powtarzalny główny motyw, ciężka, powolna stopa i bit stojący w rozkroku między elektroniką a rockowym graniem – zdecydowanie nie jest to podkład, do jakich jestem przyzwyczajony na co dzień, ale podoba mi się. Dodatkowym smaczkiem są wchodzące na refren syntezatorki, dopełniające zgrabnie tło. Wyobrażam sobie, że zagrane na scenie potrafiło rozruszać tłum!

Siwers – Creme de la creme [prod. Siwers]

Myślisz brzmienie prawobrzeżnej Warszawy? Mówisz Siwers. Rapujący producent z osiedlowej Reposty przebił się do JWP/BC, z klasycznym, samplowanym rapem radzi sobie równie dobrze co z elektroniką, a „Creme de la creme” to pierwszy singiel z jego zeszłorocznej płyty „Powrót z drogi donikąd”. Proszę zapiąć pas!

MARCIN NATALI: – O, kolejny bit, który wita nas stopą! Trochę ciężko skupić mi się na samej produkcji przez wokale – rap nadaje temu bitowi mroczno-uliczny wymiar, natomiast mam wrażenie, że sam podkład gdzieś tam flirtuje z brzmieniami kojarzonymi przeze mnie z filmem „Drive” – jazda autem nocą i elektroniczno-hipnotyzująca muzyka. Zwłaszcza uderza to przy instrumentalnym outrze, przełamującym rytmikę utworu. Na duży plus też świetny switch up w aranżu około drugiej minuty – uwielbiam takie smaczki!

Zjawin x WdoWA – Zegarmistrz światła [prod. Zjawin]

Inspiracje tragicznie zmarłego Zjawina sięgały od death metalu po ambient, dlatego jego styl wymykał się ramom, choć ewidentnie stawiał na nastrój. Zielonogórski producent zapisał się w pamięci kooperacjami z Pezetem, Eldo i Proceente. Za życia nie wydał płyty. „Zegarmistrz światła” z raperką Wdową czerpie oczywiście z klasyka Tadeusza Woźniaka i znalazł się na pośmiertnym albumie „Wszystko jedno” z 2012 r.

MARCIN NATALI: – Okej, tego się nie spodziewałem. Mocno instrumentalny utwór, niesiony dość gęsto bijącą, stłumioną, brzmiącą niczym przyspieszony rytm serca stopą, rozlanymi w panoramie smyczkami i wiodącym pierwsze skrzypce fortepianem. Przy poprzednim numerze wspomniałem o aranżacjach – to jest w tym kontekście rzecz jasna następny level, bardziej kompozycja niż tradycyjnie rozumiany hiphopowy bit. Również MC jest w tym wypadku dopełnieniem utworu aniżeli jego głównym instrumentem. Dosyć rzadko spotykany zabieg, na który pozwolić mogą sobie raczej tylko producenci z prawdziwego zdarzenia, niebojący się wyjść przed szereg i rozwinąć muzycznych skrzydeł. Ostatnim albumem, jaki słyszałem, który wykorzystywał rapowe zwrotki w ten sposób, był zeszłoroczny, znakomity krążek pochodzącego z Waszyngtonu wymiatacza Damu The Fudgemunka o tytule „Conversation Peace”. Chapeau bas!

OXON | SARNULA – Jestem śmieciem [prod. Sarnula]

Gitarzysta, kompozytor, producent i syn Suchej Beskidzkiej – to właśnie Sarnvla. Niestraszny mu synthwave, rock czy folk, o rapie umie pomyśleć piosenkowo, co docenił m.in. Adi Nowak, Koro i Oxon. Z tym ostatnim twórca nagrał w 2020 płytę „Lifter” i to z niej podchodzi ostre, elektroniczne „Jestem śmieciem”.

MARCIN NATALI: – Zdecydowanie nie jest to energia, którą pożeram często jako rapowy słuchacz – ten bardzo niepokojący, mroczny bit niesiony wkręcającym się jak wiertarka w głowę motywem jest jednak czymś oryginalnym, co potrafię docenić, choć chyba moim ulubionym momentem jest okołopółminutowe przejście w bicie od drugiej minuty, taki moment oddechu i świetnie zaaranżowany switch up!

Łona i Webber – #nikiforszczecinski [prod. Webber]

Szczeciński producent Webber (na zdjęciu otwierającym) zna się z raperem Łoną jeszcze z formacji z Wiele C.T. i produkuje wszystkie płyty rapera od 2001 r. do teraz. Hołdował klasycznemu, nowojorskiemu hip-hopowi, by rozwinąć się w stronę elektroniki. Na potrzeby płyty „Śpiewnik domowy” (2020), z której pochodzi „#nikiforszczeciński”, musiał zapoznać się z muzyką z całego świata i skoordynować grono instrumentalistów. Wyszło znakomicie.

MARCIN NATALI: – Piękny akcent na sam koniec – świetna, wielowarstwowa produkcja, nienachalna, nieprzytłaczająca, a wciągająca mnogością detali i głębią brzmienia. Jestem ciekaw, skąd pochodzą te śpiewy zawarte w outrze i nie mogę dojść do tego, w jakim języku są (łemkowskim, Webber sampluje grupę Horpyna – przyp. MF), ale ten podkład ma wszystko – wprowadzające w klimat intro, budowanie napięcia stopniowo wchodzącą perkusją, dodatkowe instrumenty i smaczki w tle, drop w bicie i przykuwający uwagę fragment z samą perką oraz złożone, ciekawe instrumentalne outro. Mógłbym słuchać i słuchać!