Najlepsze polskie rapowe albumy drugiej połowy 2023

Przypominam – tylko albumy, bez epek (wydawnictwa poniżej 30 minut) i bez mixtape’ów. Najlepsze w moim odczuciu albumy z pierwszej połowy 2023 znajdziecie TUTAJ. Czy ze złożenia tych dwóch publikacji wyjdzie top 2023? Nie do końca, ostatnie sześć miesięcy było bowiem zdecydowanie słabsze niż pierwsze. Zapraszam, playlista pod spodem.

10. 52 Dębiec – „0323”

52 Dębiec znowu na barkach Hansa, choć wspiera go tym razem cały zestaw nieoczywistych gości – od Numera, przez Kastę, Lukasyno, na Filipku kończąc. Własny od dnia pierwszego, ciągnący ku melodii flow, książkowo bogaty język jest wykorzystywany do kultywowania hiphopowej pasji, ale też przy okazji prozy życia ojca, wieloletniego partnera i świadomego obywatela. Tu – i właściwie nigdzie indziej – usłyszysz o prawdziwej miłości, której nie konsumuje się jednak, zasypiając na serialach o relacjach pasywno-agresywnych.

9. Sista Flo – „Zawsze, zawsze”

Właściwie główna pochwała należy się za to samo, za co komplementowałem przed chwilą Hansa – udało się uzyskać wypadkową między nadal zakochaną w hip-hopie zajawkowiczką a dojrzałą kobietą, która nie musi udawać młodszej na potrzeby grupy docelowej. Są tu starannie realizowane pomysły i przemyślana kompozycja, jest też wrażenie pogodnej osoby, która świetnie się bawiła, nagrywając z przyjaciółmi. Recenzja do przeczytania TUTAJ.

8. Odys – „Offtop”

Mówię „Odys”, myślę – tak niepolska muzyka miejska, jak tylko może być. Tego gościa słucha się, jakby wychował się na Kaytranadzie, Tylerze, Flying Lotusie, BADBADNOTGOOD. Nie ma w nim grama tej nadwiślańskiej przaśności ani też silenia się na bycie na czasie. Elegancka, naturalna układanka modnych brzmień, w którą zawsze bez trudu wpisuje się bezpretensjonalny wokal i przy której zaproszeni Gedz, Miły ATZ i Michał Anioł mogą czuć się jak u siebie. Jakość. A że nie napisałem nic o tekstach? Wreszcie nie muszę.

7. Barto Katt – „Sookie”

Barto Katt to producent odruchowo podejmujący dobre wybory, jak by szalone nie były. Jego piękny umysł wydaje się nie postrzegać muzyki liniowo – nie dzieli jej na starą i nową, na klasykę i na awangardę. Facet jest ponad to, wszystko pasuje do wszystkiego bez snobowania się na nie wiadomo jaką alternatywę. Barto jako raper nie tylko nie psuje muzyki, ale przyprawia ją dziwnym poczuciem humoru, zaskakującymi odniesieniami. Jest jak polski Doom i Quasimoto w jednym. Siedzi w bloku, pali, gotuje gumbo, myśli o Estonii.

6. Trill Pem – „Nowamowa”

Da się pisać lepiej i mieć lepszą dykcję niż Trill Pem. Da się nagrywać płyty ważniejsze, bardziej wymowne od „Nowejmowy”. Ale traf chciał, że ta była jedną z najchętniej przeze mnie słuchanych w 2023. Ten gość fajnie nawija, z pełnym zrozumieniem niełatwej materii, jaką jest rap. Ma to czucie bitu, refrenu, umie się przewieźć z wdziękiem, w jego blazie trapera nie ma niczego irytującego. Tak powinien wyglądać główny nurt. Recenzja TUTAJ.

5. Dawid Borysiewicz x SoulPete – „Kwezal”

Borysiewicz jest jak żywy koszmar starego rapera, który przez całą karierę pracował nad tym, żeby móc się pochwalić patentami odhaczanymi na „Kwezalu” przez Dawida jeden po drugim. Gospodarz bywał zmysłowy, bywał eksperymentatorem, był nawet hybrydą wokalno-rapową, tu jest hiphopową maszyną gotową na wszystkie starcia. Istotniejsze jest to, jak mówi, choć biada tym, którzy chcieliby mu zarzucić, że nie ma o czym. I to na „Kwezalu” są najlepsze bity SoulPete’a w tym roku. Po recenzję zapraszam TUTAJ.

4. Kadet Szewczyk – „Poldon Gekko”

Jest na tej płycie grzebanie we własnych intymnościach, wir uczuć, blizny po cięciu szponami imprezy, zażenowanie poziomem sceny rapowej, a Szewczyk jest jak lwowski profesor metodycznie wykładający z katedry z zachowaniem porządku i elegancji. To jeden z ostatnich, który chce przekazać tyle treści przy tak wyśrubowanej formie, więc chwała mu za to. Na niczyich bitach te wersy nie leżały wcześniej tak dobrze jak na tych Siberiana. i spółki. Recenzja TUTAJ.

3. Dzicy – „Natura rzeczy”

Igorilla mógłby wydziarać sobie na czole „Keepin it funky since 2006”. Ale wszystko, co rapuje na „Naturze rzeczy”, wskazuje na to, że choć ewidentnie rozrywkowy, jest na to zdecydowanie za mądry. Produkcja Bodziersona zgrzyta i brudzi mniej, bliżej jej teraz do mięsistego hip-hopu. Bardzo ładnie o „Naturze rzeczy” napisał wszędobylski (i obecny na tej płycie) Mada: „to album ciekawy, dopracowany, płynący i wartościowy; piękny w dźwiękach, głęboki i bez zbędnych linijek”. Recenzja do przeczytania pod TYM LINKIEM.

2. Cruz x Młodzik – „Złe piosenki”

Tu jest punk, ale bez tego bzyczenia, jakby komuś w studiu od nadmiaru chemii zdychała osa. Tu jest blues, nie ma za to łysego stryja, który gra na harmonijce nad puszką mielonki. Tu jest literatura wolna od przerzucania się nazwiskami na wyścigi, moralnej wyższości i metafor, które boją się wyjść na ulicę, żeby nie dostać. „Złe piosenki” są wyłażone miejskimi zakamarkami, nasączone alkoholem, wyczytane z pożółkłych stron przerzucanych w amoku brudnymi palcami. Ucieczka od dosłowności, w której jest paradoksalnie więcej prawdy niż w tych rozhisteryzowanych stenogramach z nudnych żyć, którymi rap nas zasypuje. Więcej o Cruzie i Młodziku TUTAJ.

1. Łona x Konieczny x Krupa – „TAXI”

Łona zasłynął z miziania się z tymi, którzy praktykowali niegdyś swój piękny slalom między chłoporobotniczą siermięgą i cenzurą. Dużo mówił, choć też dużo nie dopowiadał. No to teraz słuchał, posadził tyłek na kocyku, przytknął nos do szyby i pocierpiał z cierpami. Asystują mu jazzmani z tego pokolenia, któremu jazz nie gryzie się z trudną elektroniką. Można się zaśmiać, to prawda, ale można się też wzruszyć. Szczecinianin niczego nie wymusza, nie sufluje, czasem podkreśla, częściej szkicuje. Więcej TUTAJ.

Najlepsze polskie rapowe albumy pierwszej połowy 2023 -> TUTAJ

20 kawałków wybranych z opisywanych płyt odsłuchacie poniżej: